środa, 27 marca 2013

Rozdział 13 - ,, Jednak nie jesteś taki zły Zabini.''

Rozdział 13
Nie mogłem uwierzyć w to co się stało i to co się dzieję teraz. Kilkanaście osób kręcących się nad jej poobijanym ciałem. Słyszałem gdzieś za sobą szlochającą Ginny, która najprawdopodobniej wtulała się w Harrego. Przez łzy spojrzałem na Georga, który nie wyglądał wcale lepiej. Ron stał gdzieś koło Ginny i Harrego a my z Georgem byliśmy z przodu. Wpatrywałem się w jej spokojną twarz, zupełnie wypraną z emocji. Tak bardzo chciałem znów usłyszeć jej śmiech. Tak bardzo znów chciałem aby wykrzyczała mi w twarz, że jestem kompletnym debilem bez mózgu. Tak bardzo chciałem móc cofnąć czas.
- Musicie wyjść. Zaraz tu będą lekarze z Munga my nic nie możemy zrobić. Wy też tu nic nie zdziałacie. - powiedziała do nas pielęgniarka. Nie mogłem ruszyć się z miejsca. Całym sercem chciałem zostać z nią tutaj, chociażby dlatego, aby wspierać ją duchowo. Poczułem jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Nie reagowałem. Usłyszałem szept.
Chodź
Spojrzałem w tamtą stronę. George patrzył na mnie błagalnie, że aż serce mi się krajało. Skinąłem lekko głową i z wielkim żalem ruszyłem w stronę drzwi. Gdy już miałem przechodzić przez próg, odwróciłem głowę ostatni raz spoglądając na dziewczynę. Pomimo moich nadziei nie otworzyła oczów. Ruszyłem wraz z moim bratem bliźniakiem w stronę PW przed samym wejściem zatrzymałem się.
- Fred...
- George ja nie mogę... ja muszę się przejść wybacz.
- Rozumiem Fred. Idź. - powiedziała ze zrozumieniem moja kopia. Nie wiedziałem dokąd idę, nogi same mnie prowadziły. Wyszedłem na błonia, mijałem uczniów Hogwartu lecz w tym momencie nie miało to większego znaczenia. Doszedłem do drzewa przy którym zawsze siedziała Ona. Pamiętam jak spędzaliśmy razem wolny czas na wygłupach lub nauce. Pamiętam jej zdziwienie gdy pomagałem jej przy odrabianiu jej zadania domowego. Usiadłem w miejscu gdzie zawsze siedziała ona. Wydawało mi się, że słyszę jej śmiech, czuję zapach jej mgiełki, którą tak uwielbiałem. Tak bardzo pragnąłem żeby to wszystko okazało się zwykłym koszmarem z którego się obudzę. Nie wiem ile tak siedziałem wspominając. Godzinę ? Dwie ? Nie  jestem w stanie tego określić. Zamknąłem się w swoich wspomnieniach nie dopuszczając do nich nikogo. Nie zauważyłem nawet gdy po moim policzku spłynęła jedna a jednak jak ważna łza. Łza bólu, tęsknoty, bezsilności i czegoś czego nie mogę określić. Wiatr otulał moją twarz, ścierając moją łzę, która z lekkością upadła na trawę. Zaczęło się ściemniać a ja nadal tak siedziałem wspominając.
Muszę być silny. Dla niej. 
Wstałem i wolnym krokiem ruszyłem w stronę głównych drzwi. W nich minąłem się z pewnym ślizgonem. Odwróciłem głowę. Tak to był on. 
- Zabini ! - krzyknąłem za nim i sam ruszyłem w jego stronę. Odwrócił głowę zdziwiony tym, że ktoś go woła a jeszcze bardziej tym że woła go jakiś gryfon. Nie unosiłem się dumą czy honorem. Nie w tym momencie. 
- Chciałem Ci podziękować, że zainterweniowałeś wtedy kiedy Hermiona spadała. 
- Nie ma za co Weasley. Nie zrobiła nic złego, żeby zasłużyć sobie na to całe przedstawienie, które teraz jest na górze. Powinna się teraz cieszyć z wami z wygranej a nie. - powiedział smętnie chłopak. Byłem zaskoczony słowami ślizgona. W końcu nie codziennie dzieją się takie rzeczy, że ślizgon ratuję gryfonkę. 
- Jednak nie jesteś taki zły Zabini. - powiedziałem lekko się uśmiechając podając przy okazji chłopakowi rękę. Ten uścisnął ją z lekkim wahaniem. 
- Stereotypy Weasley, stereotypy. - powiedział ślizgon i odszedł tylko w sobie znanym kierunku. Patrzyłem za nim jeszcze chwilę nie mogąc uwierzyć, że nie wszyscy ślizgoni są szujami. 
Zniszczył mój światopogląd.
Ruszyłem w stronę Wielkiej Sali gdzie teraz odbywała się kolacja. Wszedłem cicho do niej a nikt nie zwrócił zbytnio jakieś uwagi na mnie. Ruszyłem ku stołowi gryfonów przy którym atmosfera nie była ciekawa. Usiadłem koło Georga kiwając głową wszystkim. Włożyłem sobie na talerz jednego naleśnika z dżemem. Nie miałem jakoś ochoty nic jeść. Czułem jak w gardle rośnie mi gula przez którą strasznie ciężko mi się je. Odłożyłem sztućce i przyjrzałem się moim przyjaciołom. Moja siostra miała czerwone, zapuchnięte oczy od płaczu i widać było, że ledwo powstrzymuję się przed uronieniem łez. Harry siedział i patrzył w swój pusty talerz, Ron jak to on miał w zwyczaju jadł za wszystkich dzięki czemu widać było, że jest zdenerwowany. Lee, który zawsze się wygłupiał smętnie mieszał łyżką w swoich płatkach. George nerwowo pukał palcami w blat stołu, reszta gryfonów miała grobowe miny a jeśli już ktoś się uśmiechnął to i tak oczy tej osoby wyrażały pustkę. Na pierwszy rzut oka było widać, że kogoś nam brakuje. Każdy wiedział kogo lecz nikt nie był w stanie wypowiedzieć imienia dziewczyny. Tak minął wieczór bez niej. Tego dnia żadne z nas nie zostało wpuszczone do Skrzydła Szpitalnego. 

Kolejny dzień 
Rozpoczął się jeszcze gorzej niż zakończył się wczorajszy. Nikt z naszej paczki nie był w humorze. Tego dnia odwiedziliśmy Hermionę lecz nic nie wynikało z tego, że dziewczyna miała się przebudzić. Jak powiedziała nam pielęgniarka zapadła w śpiączkę i nie wiadomo kiedy miała się obudzić. Ten dzień spędziłem przy jej łóżku. 

Następny dzień 
Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknie. Nikt tego nie wie. Tęsknie za twoim uśmiechem, głosem, śmiechem. Tęsknie za całą tobą. Tak bardzo pragnę byś się obudziła czy tak wiele pragnę ? Ten dzień znów spędziłem przy jej łóżku. 

Kolejne dni
Kolejne dni mijały podobnie. Od rana zaglądałem do Skrzydła, potem szedłem na lekcje po nich na obiad i do Hermiony gdzie zostawałem już do wieczora. Jej stan ani się nie polepszył ani nie pogorszył. Stał w miejscu. Dni mijały jeden za drugim. Straciłem rachubę czasu. Nie miałem na nic ochoty. Treningi szły nam koszmarnie. Harry obwiniał się za to,że dopuścił do takiej sytuacji a my z Georgem za to, że nie upilnowaliśmy jej. W parszywych humorach weszliśmy z bratem do naszego dormitorium. Zmęczony i zdołowany rzuciłem się na łóżko uprzednio przebierając się i zasuwając kotary. Nie pamiętam nawet kiedy usnąłem. Pamiętam jednak, że tej nocy po raz pierwszy przyśniła mi się ONA. 


*******************************************************************
Wybaczcie. Ostatni okres w moim życiu był dla mnie ciężki. Od nadmiaru pomysłów bolała mnie głowa a przez brak czasu nie mogłam nic napisać. Stałam się zebrać w sobie. Sklecić kilka zdań. Tysiąc liter. Przy pisaniu bardzo pomogły mi piosenki EDA SHEERANA bez których chyba nie napisałabym nic. To dzięki nim pisząc dzisiaj ten rozdział słowa przychodziły mi łatwo i bez problemu. Kilka razy zmieniałam coś. Ostatecznie wyszło takie coś. Mam nadzieję że nie jest tragicznie. Powiem wam szczerze, że notki będą się pojawiały chyba raz na tydzień lub dwa. Teraz są święta więc może jeszcze jedną dodam w tym tygodniu. Dziękuję wam za komentarze, które znaczą dla mnie wiele. Kocham was ! <3 

Pozdrawiam ;*

EDIT : założyłam nowego bloga http://princess-in-slytherin.blogspot.com/ dopiero prolog. Mam nadzieję, że zajrzycie :))

3 komentarze:

  1. **Księżycowy Cukier**28 marca 2013 01:28

    piękne, jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny rozdział :(
    Mam nadzieję, że jednak się obudzi *-*
    Bardzo mi się podoba, że ten rozdział był poświęcony Fredowi *-*
    Nie wiem co jeszcze napisać, ale świetny rozdział *-*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    ~Clar <3

    OdpowiedzUsuń