piątek, 29 marca 2013

Rozdział 14 - ,,Oj nie złość się kochasiu''

Rozdział 14
Przez kolejne dni regularnie odwiedzałem Hermionę. Reszta naszych przyjaciół powoli przestawała wierzyć, że Miona się obudzi. Była już połowa października, na dworze coraz częściej padało przez co humory uczniów były podłamane. Codziennie przychodziłem do niej przed lekcjami i zaraz po nich. W nocy zazwyczaj rozmawiałem z Georgem przez co oboje byliśmy niewyspani. Kolejny dzień. Sobota. Minęły już 2 tygodnie od wypadku. Pielęgniarka mówi, że to tylko kwestia czasu kiedy młoda gryfonka się obudzi, ale jakiego czasu ? Jak długo będę jeszcze czekać aż znów ujrzę jej roześmiane oczy. Nie miałem dzisiaj lekcji tak więc po śniadaniu poszedłem pogadać trochę z Georgem aby nadrobić czas. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać na wszystkie dowolne tematy począwszy na quidditchu skończywszy na sprawach sercowych. W pewnym momencie George przestał się śmiać i spojrzał na mnie poważnie, jednak ten dobrze znany mi błysk w oku sprawił, że nie wyglądał wcale tak poważnie jak chciał.
- No więc Freddie ... co ty do niej czujesz co ? - zapytał z cwanym uśmiechem bliźniak specjalnie unikając imienia dziewczyny w końcu byliśmy w pokoju wspólnym. A tu było bardzo dużo osób w tym wiele wścibskich. Westchnąłem. I spojrzałem umęczonym wzrokiem na swojego brata. 
- Nie wiem George, nie wiem. Gdy nie ma jej obok mnie czuję tą cholerną pustkę, gdy nie widzę jej uśmiechu powoli lecz dogłębnie umieram. Ona jest dla mnie jak tlen. Lecz gdy ją widzę świat nabiera barw. Jest tylko ona i jej śmiech. Ja ... ja nie wiem co robić George. Teraz boję się, że mogę ją stracić, ale już na zawsze. - ostatnie zdanie wyszeptałem. Tak ciężko mi było mówić o swoich uczuciach. Wolałem żartować i ukrywać je głęboko pod maską żartownisia. 
- Ty się zakochałeś bracie... zakochałeś się ! - powiedział pewniej i głośniej przez co kilka osób zwróciło na nas swój wzrok. 
-Cicho idioto. Nie każdy musi o tym wiedzieć ! - wysyczałem zły na niego. Okey. No może i się zakochałem, ale po co od razu miał wiedzieć cały pokój wspólny. 
- Oj nie złość się kochasiu ! Złość piękności szkodzi a musisz być przecież śliczny, żeby nasza malutka gryfonka cię zechciała. - żartował w najlepsze George, któremu o dziwo humor dopisywał. Piorunowałem go wzrokiem przez co on jeszcze głośniej zaczynał się śmiać. W pewnym momencie i mi to się udzieliło. Już dawno nie śmialiśmy się z Georgem w Pokoju Wspólnym więc można było to nazwać dziwnym zjawiskiem. Nie zauważyliśmy nawet jak podeszli do nas Ginny, Ron, Harry i Lee. Patrzyli na nas ze zdziwieniem, ale i również z rozbawieniem. Ginny uśmiechnęła się na nasz widok i rzuciła się nam na szyję. 
- Jak dobrze, że wróciliście głupki ! 
- A to my gdzieś byliśmy ? - zapytaliśmy równocześnie z Georgem wywołując przy tym kolejną falę śmiechu naszych przyjaciół. 
- Nie, ale już dawno nie widziałam was uśmiechniętych i żartujących. Szczególnie ciebie Freddie. - powiedziała z uśmiechem i ze łzami w oczach spojrzała się na nas. Przytuliłem mocno do siebie siostrę. Nie myślałem, że tak wiele osób zauważy zmianę w moim zachowaniu szczególnie ta mała wiewiórka. 
- Chodźmy może odwiedzić Hermionę. - powiedział z uśmiechem Harry. Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami i już w następnej szliśmy raźno w stronę Skrzydła Szpitalnego. Otworzyliśmy drzwi i w wesołych humor weszliśmy do środka. Rozejrzałem się  i zdumiony stanąłem na środku pomieszczenia. 
- Fred co jest ? - zapytała się mnie Ginny. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, dziewczyna powiodła wzrokiem za mną. Wszyscy przestali się śmiać i podążyli za mim wzrokiem. Widziałem jak w oczach siostry zbierają się łzy. 
- Hermiona ! - na środku pomieszczenia stała osłabiona gryfonka podpierając się o pielęgniarkę. Gdy nas zobaczyła uśmiechnęła się szeroko. Już po chwili tonęła w żelaznym uścisku mojej młodszej siostry.
- Tak bardzo się o ciebie bała. ! Jak mogłaś mnie tak wystraszyć ! - nadawała jak najęta wiewiórka. Widziałem jak starsza gryfonka spogląda z czułością na młodszą koleżankę.
- Ginny puść Hermionę my też chcemy się z nią przywitać. - zaśmiał się Ron i już po chwili dziewczyna została wyściskana przez Rona, później Harrego a następnie Lee. Potem poszedł się przywitać George. Szepnął coś na ucho dziewczynie a ta spojrzała się na mnie przez co mój uśmiech powiększył się. Ruszyłem w jej kierunku i już po chwili tuliłem ją do siebie. Rozkoszowałem się tą chwilą. Upajałem zmysły. 
- Cieszę się, że wróciłaś. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo tęskniłem. - powiedziałem jej na ucho. Spojrzała na mnie tymi czekoladowymi oczami , zaraz jednak schowała swoją głowę wtulając ją w moją klatkę piersiową. Teraz wiedziałem, że będzie już wszystko dobrze. 

******************************************************************************
Nowy na święta :)) 
Chciałabym życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT I MOKREGO DYNGUSA
oraz szybkiego nadejścia wiosny ! :) 
Pamiętacie zasadę ? :) 
3 komentarze = Nowy rozdział :)) 
Mam nadzieję, że przez tą przerwę nie straciłam czytelników :D 
Pozdrawiam ;* 

środa, 27 marca 2013

Rozdział 13 - ,, Jednak nie jesteś taki zły Zabini.''

Rozdział 13
Nie mogłem uwierzyć w to co się stało i to co się dzieję teraz. Kilkanaście osób kręcących się nad jej poobijanym ciałem. Słyszałem gdzieś za sobą szlochającą Ginny, która najprawdopodobniej wtulała się w Harrego. Przez łzy spojrzałem na Georga, który nie wyglądał wcale lepiej. Ron stał gdzieś koło Ginny i Harrego a my z Georgem byliśmy z przodu. Wpatrywałem się w jej spokojną twarz, zupełnie wypraną z emocji. Tak bardzo chciałem znów usłyszeć jej śmiech. Tak bardzo znów chciałem aby wykrzyczała mi w twarz, że jestem kompletnym debilem bez mózgu. Tak bardzo chciałem móc cofnąć czas.
- Musicie wyjść. Zaraz tu będą lekarze z Munga my nic nie możemy zrobić. Wy też tu nic nie zdziałacie. - powiedziała do nas pielęgniarka. Nie mogłem ruszyć się z miejsca. Całym sercem chciałem zostać z nią tutaj, chociażby dlatego, aby wspierać ją duchowo. Poczułem jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Nie reagowałem. Usłyszałem szept.
Chodź
Spojrzałem w tamtą stronę. George patrzył na mnie błagalnie, że aż serce mi się krajało. Skinąłem lekko głową i z wielkim żalem ruszyłem w stronę drzwi. Gdy już miałem przechodzić przez próg, odwróciłem głowę ostatni raz spoglądając na dziewczynę. Pomimo moich nadziei nie otworzyła oczów. Ruszyłem wraz z moim bratem bliźniakiem w stronę PW przed samym wejściem zatrzymałem się.
- Fred...
- George ja nie mogę... ja muszę się przejść wybacz.
- Rozumiem Fred. Idź. - powiedziała ze zrozumieniem moja kopia. Nie wiedziałem dokąd idę, nogi same mnie prowadziły. Wyszedłem na błonia, mijałem uczniów Hogwartu lecz w tym momencie nie miało to większego znaczenia. Doszedłem do drzewa przy którym zawsze siedziała Ona. Pamiętam jak spędzaliśmy razem wolny czas na wygłupach lub nauce. Pamiętam jej zdziwienie gdy pomagałem jej przy odrabianiu jej zadania domowego. Usiadłem w miejscu gdzie zawsze siedziała ona. Wydawało mi się, że słyszę jej śmiech, czuję zapach jej mgiełki, którą tak uwielbiałem. Tak bardzo pragnąłem żeby to wszystko okazało się zwykłym koszmarem z którego się obudzę. Nie wiem ile tak siedziałem wspominając. Godzinę ? Dwie ? Nie  jestem w stanie tego określić. Zamknąłem się w swoich wspomnieniach nie dopuszczając do nich nikogo. Nie zauważyłem nawet gdy po moim policzku spłynęła jedna a jednak jak ważna łza. Łza bólu, tęsknoty, bezsilności i czegoś czego nie mogę określić. Wiatr otulał moją twarz, ścierając moją łzę, która z lekkością upadła na trawę. Zaczęło się ściemniać a ja nadal tak siedziałem wspominając.
Muszę być silny. Dla niej. 
Wstałem i wolnym krokiem ruszyłem w stronę głównych drzwi. W nich minąłem się z pewnym ślizgonem. Odwróciłem głowę. Tak to był on. 
- Zabini ! - krzyknąłem za nim i sam ruszyłem w jego stronę. Odwrócił głowę zdziwiony tym, że ktoś go woła a jeszcze bardziej tym że woła go jakiś gryfon. Nie unosiłem się dumą czy honorem. Nie w tym momencie. 
- Chciałem Ci podziękować, że zainterweniowałeś wtedy kiedy Hermiona spadała. 
- Nie ma za co Weasley. Nie zrobiła nic złego, żeby zasłużyć sobie na to całe przedstawienie, które teraz jest na górze. Powinna się teraz cieszyć z wami z wygranej a nie. - powiedział smętnie chłopak. Byłem zaskoczony słowami ślizgona. W końcu nie codziennie dzieją się takie rzeczy, że ślizgon ratuję gryfonkę. 
- Jednak nie jesteś taki zły Zabini. - powiedziałem lekko się uśmiechając podając przy okazji chłopakowi rękę. Ten uścisnął ją z lekkim wahaniem. 
- Stereotypy Weasley, stereotypy. - powiedział ślizgon i odszedł tylko w sobie znanym kierunku. Patrzyłem za nim jeszcze chwilę nie mogąc uwierzyć, że nie wszyscy ślizgoni są szujami. 
Zniszczył mój światopogląd.
Ruszyłem w stronę Wielkiej Sali gdzie teraz odbywała się kolacja. Wszedłem cicho do niej a nikt nie zwrócił zbytnio jakieś uwagi na mnie. Ruszyłem ku stołowi gryfonów przy którym atmosfera nie była ciekawa. Usiadłem koło Georga kiwając głową wszystkim. Włożyłem sobie na talerz jednego naleśnika z dżemem. Nie miałem jakoś ochoty nic jeść. Czułem jak w gardle rośnie mi gula przez którą strasznie ciężko mi się je. Odłożyłem sztućce i przyjrzałem się moim przyjaciołom. Moja siostra miała czerwone, zapuchnięte oczy od płaczu i widać było, że ledwo powstrzymuję się przed uronieniem łez. Harry siedział i patrzył w swój pusty talerz, Ron jak to on miał w zwyczaju jadł za wszystkich dzięki czemu widać było, że jest zdenerwowany. Lee, który zawsze się wygłupiał smętnie mieszał łyżką w swoich płatkach. George nerwowo pukał palcami w blat stołu, reszta gryfonów miała grobowe miny a jeśli już ktoś się uśmiechnął to i tak oczy tej osoby wyrażały pustkę. Na pierwszy rzut oka było widać, że kogoś nam brakuje. Każdy wiedział kogo lecz nikt nie był w stanie wypowiedzieć imienia dziewczyny. Tak minął wieczór bez niej. Tego dnia żadne z nas nie zostało wpuszczone do Skrzydła Szpitalnego. 

Kolejny dzień 
Rozpoczął się jeszcze gorzej niż zakończył się wczorajszy. Nikt z naszej paczki nie był w humorze. Tego dnia odwiedziliśmy Hermionę lecz nic nie wynikało z tego, że dziewczyna miała się przebudzić. Jak powiedziała nam pielęgniarka zapadła w śpiączkę i nie wiadomo kiedy miała się obudzić. Ten dzień spędziłem przy jej łóżku. 

Następny dzień 
Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknie. Nikt tego nie wie. Tęsknie za twoim uśmiechem, głosem, śmiechem. Tęsknie za całą tobą. Tak bardzo pragnę byś się obudziła czy tak wiele pragnę ? Ten dzień znów spędziłem przy jej łóżku. 

Kolejne dni
Kolejne dni mijały podobnie. Od rana zaglądałem do Skrzydła, potem szedłem na lekcje po nich na obiad i do Hermiony gdzie zostawałem już do wieczora. Jej stan ani się nie polepszył ani nie pogorszył. Stał w miejscu. Dni mijały jeden za drugim. Straciłem rachubę czasu. Nie miałem na nic ochoty. Treningi szły nam koszmarnie. Harry obwiniał się za to,że dopuścił do takiej sytuacji a my z Georgem za to, że nie upilnowaliśmy jej. W parszywych humorach weszliśmy z bratem do naszego dormitorium. Zmęczony i zdołowany rzuciłem się na łóżko uprzednio przebierając się i zasuwając kotary. Nie pamiętam nawet kiedy usnąłem. Pamiętam jednak, że tej nocy po raz pierwszy przyśniła mi się ONA. 


*******************************************************************
Wybaczcie. Ostatni okres w moim życiu był dla mnie ciężki. Od nadmiaru pomysłów bolała mnie głowa a przez brak czasu nie mogłam nic napisać. Stałam się zebrać w sobie. Sklecić kilka zdań. Tysiąc liter. Przy pisaniu bardzo pomogły mi piosenki EDA SHEERANA bez których chyba nie napisałabym nic. To dzięki nim pisząc dzisiaj ten rozdział słowa przychodziły mi łatwo i bez problemu. Kilka razy zmieniałam coś. Ostatecznie wyszło takie coś. Mam nadzieję że nie jest tragicznie. Powiem wam szczerze, że notki będą się pojawiały chyba raz na tydzień lub dwa. Teraz są święta więc może jeszcze jedną dodam w tym tygodniu. Dziękuję wam za komentarze, które znaczą dla mnie wiele. Kocham was ! <3 

Pozdrawiam ;*

EDIT : założyłam nowego bloga http://princess-in-slytherin.blogspot.com/ dopiero prolog. Mam nadzieję, że zajrzycie :))

środa, 13 marca 2013

Rozdział 12 - ,,Oh Granger ty dalej nie odpuszczasz co ? ''

Rozdział 12
- A teraz na stadion zapraszamy drużynę obślizgłych, wrednych ...Ah tak przepraszam pani profesor ... Oczywiście nasze kochane Węże - dokończył Lee Jordan. Na boisko wleciała cała drużyna ślizgonów.- A teraz skład naszych kochanych Wężyków ! Na pozycji obrońcy Bletchley , pałkarzami drużyny są nie grzeszący inteligencją Crabbe i Goyle, na pozycji ścigających są oczywiście Pucey, Nott i Zabini a szukającym jest jak zwykle Malfoy. Jupi ja jej cóż za niespodzianka. - Brunetka słyszała wszystko co powiedział Lee i mogłam teraz przysiąść, że wywraca oczami. Poczułam jak Fred do mnie podchodzi.
- Stresik ? - zapytał z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na niego z uśmiechem.
- Trochę, ale myślę, że nie będzie tak źle. W każdym bądź razie nie może mi pójść fatalnie. - zaśmiała się uroczo brunetka.
- A teraz zapraszamy drużynę gryfonów, których skład zmienił się przed tygodniem. - usłyszała głos Lee i już po chwili wraz z resztą drużyny wsiadłam na miotłę i poszybowałam na boisko. - A więc skład naszej drużyny jest taki ! Ron Weasley jako obrońca. Bliźniacy Weasley jako pałkarze, no i teraz zmiana ! Dean Thomas i Ginny Weasley bez zmian na pozycji ścigających za to za Katie Bell pojawia się ...czy mnie oczy nie mylą ? Tak proszę państwa to jedyna w swoim rodzaju, piękna , charyzmatyczna i do wzięcia panowie ... Ale pani profesor to szczera prawda ! Chyba warto poinformować o tym naszych drogich panów ! Dobrze już dobrze. Ej Weasley nie ty ten drugi nie ty ten trzeci ...kurde więcej was matka nie miała ?! Dobra nie ważne w każdym bądź razie proszę nie patrzeć się na mnie wzrokiem godnym bazyliszka bo będzie foch! A na czym to ja skończyłem ? Ah no tak ! A więc przed państwem Hermiona Granger na pozycji ścigającej a no i oczywiście Harry Potter jako szukający, wybacz Harry za pominięcie. - prawie wszystkie sektory trybun wybuchnęły głośnym śmiechem. - Czas na rozpoczęcie meczu !
- Pamiętajcie panowie to ma być czysta gra między waszymi zespołami  !- powiedziała pani Hooch. Po chwili na boisku usłyszano gwizdek a w następnym momencie kafel został wyrzucony w powietrze tak samo jak tłuczki i znicz.
- Kafla przejmuję Weasley. Podaje do Thomasa. Ten robi piękny zwód i przekazuję go Granger. Ta mknie jak błyskawica w stronę obręczy ślizgonów. Zwinnie omija Zabiniego, który nawet nie próbuje jej gonić. Swoją drogą Hermiona wspaniale lata na miotle aż dziwne, że wcześniej tego nie zauważyliśmy, ale .... JEST 10 punktów dla Gryfonów po pięknym wrzucie panny Granger. Bletchley odrzuca kafel do Zabiniego ten podaje Nottowi ten odrzuca Zabiniemu ale cóż za piękny przechwyt panny Granger. Już mknie w stronę obręczy, ale jednak nie podaje Thomasowi który nie pilnowany bez problemu wrzuca do obręczy tym samym zdobywając kolejne 10 punktów dla gryffindoru.
Mecz trwał już od dobrych 2 godzin. Gryfoni prowadzili 120 do 60 przez co ślizgoni coraz częściej faulowali. I przyszedł czas w którym któryś z zawodników gryfonów wąchał trawę. Brunetka znowu miała kafla w ręce, pędziła w stronę obręczy rozglądając się za swoimi współgraczami. Widziała ich i to było dla niej pocieszające. Nagle dwóch ślizgonów, bodajże Nott i Pucey podlecieli z dwóch stron i zaczęli ją obijać. Dziewczyna zręcznie przerzuciła kafel do Ginny lecz ślizgoni uparcie obijali Hermionę. Dziewczyna poczuła, że traci panowanie nad miotłą i już w następnym momencie uderzyła mocno o ziemię. Całe trybuny wstrzymały oddech na widok nie poruszającej się panny Granger.Po chwili gryfonka usłyszała gwizdek gdzieś nad sobą.
- EJ ! To był faul ! Jak tak można traktować młodą damę ! - krzyczał zdenerwowany Lee. Dziewczyna starała się podnieść o własnych siłach,lecz marnie jej to szło. Jako pierwszy przy niej znalazł się Fred, który pomógł jej wstać posyłając przy tym ślizgonom nienawistne spojrzenie. Po chwili przy dziewczynie znalazła się cała drużyna wraz kapitanem i pani Hooch.
- Naprawdę nic mi nie jest ! Chcę dokończyć mecz i nawet nie mówcie mi, że nie - powiedziała uparcie dziewczyna i z lekkim trudem wsiadła na swoją miotłę na co tłum obserwujący całe to zdarzenie zaczął klaskać. Cała drużyna gryfonów westchnęła przeciągle.
- Fred, George macie za zadanie chronić Hermionę. Macie nie pozwolić nikomu się do niej zbliżyć zrozumiano? - zapytał ostro Harry. Bliźniacy pokiwali zgodnie głowami i prawie cała drużyna poszybowała do góry. Harry znowu zaczął się rozglądać za zniczem. Wiedział, że musi jak najszybciej zakończyć ten mecz. Bliźniacy wywiązywali się z zadania. Gdy jakiś wąż starał się podlecieć do dziewczyny ci odbijali w jego stronę tłuczek. Całą siłę w to zadanie wkładał zdenerwowany do granic możliwości Fred, który nie chciał pozwolić aby coś się stało dziewczynie. Panna Granger znowu przejęła kafel tym razem bliźniacy musieli odganiać tłuczki od Ginny i Deana którzy zostali wprost nimi zasypani. Brunetka nie oglądając się za siebie zmierzała do obręczy gdy po jej prawej stronie znalazł się Zabini.
- Oh Granger ty dalej nie odpuszczasz co ? - zapytał się z westchnieniem w głosie.
- Pff ja nigdy nie odpuszczam Zabini.- powiedziała dziewczyna przyśpieszając tym samym zostawiając ślizgona w tyle. Zdobyła kolejne punkty tym samym powiększając przewagę nad Slytherinem. Gryfoni prowadzili po 4 godzinach meczu 200 do 100. Nagle Harry zerwał się i popędził w stronę trybun Gryfonów.
- Tak ! Harry Potter trzyma znicz ! Gryffindor wygrywa ! - entuzjastyczny krzyk Lee poniósł się echem po stadionie. Trybuny oszalały. Drużyna gryfonów powoli ciesząc się z wygranej zlatywała na dół. Hermiona była na wysokości najniższej obręczy. Poczuła ból w okolicy głowy. Poczuła jak spada z szybką prędkością nagle zwolniła tempo. Usłyszała jeszcze krzyk.
Hermiona ! 
Dalej nic nie pamiętała. 

******************************************************************
Następny jest :) Dodawany na szybko :)
Znacie zasady ! :)

poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 11 - ,,Tylko się nie zakochaj''

Rozdział 11
- Oj bądź żeś cicho bo ich obudzisz ! - usłyszała cichy dziewczęcy szept.
- No daj spokój mają szczęście że przyszliśmy wcześniej niż reszta. - usłyszała szept jakiegoś chłopaka. Powoli zaczęła się budzić. Poczuła czyjś oddech na swoim policzku.
Co to ma znaczyć ?
Z ociąganiem otworzyła swoje czekoladowe oczęta i z ciekawością rozejrzała się dookoła. Jakież było jej zdziwienie kiedy zauważyła, że usnęła w Pokoju Wspólnym dodatkowo jej głowa nadal spoczywała na klatce piersiowej rudowłosego chłopaka. Usłyszała cichy chichot Georga a potem usłyszała jego szept:
-Za 15 minut trening koleżanko. Radzę ci zacząć się szykować. 
Dziewczynie nie było trzeba powtarzać tego dwa razy. Wyskoczyła jak oparzona spod koca budząc przy okazji swojego sennego towarzysza. Po chwili dziewczyna już brała prysznic.W tym czasie chłopak sennie rozejrzał się po pomieszczeniu spoglądając na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się jego przyjaciółka. Po chwili jego wzrok padł na zwijającą się ze śmiechu na podłodze dwójkę. Rodzeństwo rudego spojrzało na niego z uśmiechem a gdy ten postarał się go odwzajemnić to wyszedł mu jakiś grymas. George spojrzał na swojego brata i poklepał go po ramieniu. W tej chwili ich młodsza siostra ulotniła się do swojego dormitorium. George spojrzał wyczekująco na brata lecz ten wstał z kanapy i poszedł do swojego dormitorium aby przygotować się do treningu. Rudy patrzył jak jego brat znika na schodach. To był dopiero twardy orzech do zgryzienia. 

Po 15 minutach wszyscy stali już na boisku czekając aż Harry zacznie trening. Hermiona denerwowała się jak nigdy wcześniej. 
- A więc ...- zaczął kapitan. 
- Harry nie zaczyna się zdania od ,,a więc'' - powiedziała ze śmiechem brunetka czym wywołała salwę śmiechu u swoich towarzyszy. Harry uśmiechnął się do niej na co ta odwzajemniła uśmiech.
- Oj no dobrze niech ci będzie Miona ! No to myślę, że najlepiej będzie jeśli zaczniemy od 5 okrążeń wokół boiska a potem rozegramy kilka podań. A no i najważniejsze Mionuś czy ty masz miotłę ? - Potter zadał podstawowe pytanie. Cała drużyna wlepiła w nią spojrzenia. Dziewczyna pod ich wpływem lekko zarumieniła się.
- Mam Harry. Accio miotła - powiedziała gryfonka i już po chwili w dłoni trzymała nowego Nimbusa 2005. Wszyscy wlepili w nią zdziwione spojrzenie. W końcu nigdy nie mówiła, że ma miotłę.
- Skąd masz nowego Nimbusa ? - zapytał ze zdziwieniem Ronald za co dostał sójkę w bok od swojej młodszej siostry.
- Kiedy byliśmy w tamte wakacje z rodzicami na Pokątnej tata zauważył tą miotłę na jednej z wystaw no i wtedy powiedział, że muszę ją mieć. No i takim sposobem mam Nimbusa.
Wszyscy wpatrywali się w nią z uznaniem.
- Zostało jeszcze jedno pytanie. Czy ty umiesz grać w Quidditcha ? - zapytał szczerze ciekawy Potter. W końcu nigdy nie widział swojej przyjaciółki na miotle no może oprócz prób w pierwszej klasie.
- To się okażę- powiedziała z uśmiechem dziewczyna i wsiadłszy na swoją miotłę poszybowała ku górze.
- No na co czekacie ? - usłyszeli jej krzyk i zaraz dziewczyna z zawrotną prędkością latał robiąc zwody, ósemki oraz omijając obręcze. Cała drużyna patrzyła na nią ze zdziwieniem a jedna para brązowych oczów z podziwem. Po kilku minutach dziewczyna z gracją wylądowała pomiędzy rudowłosymi bliźniakami. Gryfoni zaczęli klaskać przez co zawstydzona dziewczyna spuściła głowę.
- Hermiono to było niesamowite - powiedział z uznaniem jeden ze ścigających drużyny Dean Thomas. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego a Fred poczuł pewne ukłucie w okolicy serca. Harry zarządził natychmiastową rozgrzewkę i już po chwili cała drużyna szybowała w przestworzach. Trening minął im szybko i nawet się nie spostrzegli kiedy musieli iść na śniadanie. Cała drużyna wylądowała przez co Harry mógł z czystym sumieniem zakończyć udany trening. Jednogłośnie stwierdzili, że nikomu nie powiedzą o tym, że to Hermiona jest nowym graczem do czasu meczu. Brunetka już miała iść z Ginny gdy poczuła na swoim nadgarstku czyjś uścisk. Odwróciła się i zobaczyła przez sobą uradowaną i ubrudzoną twarz Freda.
- Byłaś wspaniała Hermiono. - powiedział z uznaniem chłopak chcą jak najwięcej zapamiętać z twarzy dziewczynę.
- Dziękuję Fred - powiedziała z uśmiechem brunetka - dziękuję , że byłeś dla mnie wspaniałą poduszką przez całą noc - wyszeptała dziewczyna i pocałowała niczego nie spodziewającego się chłopaka w policzek a po chwili juz biegła wraz z jego siostrą do zamku.
- Tylko się nie zakochaj Fred - powiedział George klepiąc brata po ramieniu i odszedł.
- Za późno bracie, za późno...- wyszeptał chłopak zdając sobie sprawę że on i dziewczyna są tylko przyjaciółmi.

***************************************************************
Koniec ! Dziękuję za komentarze. Znacie zasady ! :)

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 10 - ,,Będę twoim aniołem stróżem już na zawsze''

Rozdział 10
Mijały kolejne dni, po wrześniu nastąpił październik. Jesień dawała się we znaki. Powoli, wielkimi krokami nadchodził pierwszy mecz Quidditcha między Gryffindorem a Slytherinem. Drużyna gryfonów każdego dnia chodziła na treningi przez co brunetka spędzała czas z przyjaciółmi tylko wieczorami lub na lekcjach. Czasami przychodziła na ich treningi popatrzeć jak sobie radzą a nawet zdarzało się że podpowiadała Harremu jak może jeszcze ustawić swoich zawodników. Młody Potter był bardzo zdziwiony zaangażowaniem oraz dużą znajomością gry swojej przyjaciółki. Dni mijały w zastraszającym tempie a do meczu został tylko tydzień. Treningi nasiliły się przez co Fred i Hermiona przez ten czas nie rozmawiali ze sobą chociaż obydwoje czuli, że bardzo tego potrzebują. Gdy już się spotkali ich rozmowy ograniczały się do słów ,,Hej Co tam u cb ? '' i każde z nich szło w swoją stronę.

W poniedziałkowe popołudnie brunetka jak to miała w zwyczaju siedziała na boisku patrząc jak jej przyjaciele ćwiczą przeróżne manewry. W pewnym momencie jedna ze ścigających a dokładniej Katie Bell straciła panowanie nad miotłą i spadła z niej z wysokości 5 metrów. Cała drużyna zleciała się wokół panny Bell a Hermiona w jak najszybszym tempie pobiegła po pomoc. Tego samego dnia zapadła ostateczna decyzja. Katie nie może wziąć udziału w nadchodzącym meczu.

Nie wiedziałem co mam zrobić. Jako kapitan powinienem postawić moją drużynę do pionu przy okazji znajdując nowego zawodnika, lecz nie wiedziałem od czego mam zacząć. Mecz miał się odbyć za niecały już tydzień a nasza drużyna nie miała jednego gracza. Całą drużyną siedzieliśmy w ten fatalny dzień  przy kominku w Pokoju Wspólnym.
- Musimy coś wymyślić. Nie możemy pozwolić aby te obślizgłe węże miały tą cholerną satysfakcje. Nie możemy pozwolić aby nasza ciężka praca poszła na marne. Przez te cholerne treningi coś zaniedbałem. - powiedział Fred. Spojrzałem na niego. Był zdeterminowany i smutny.
- Fred daj spokój. Kto niby mógłby zastąpić Katie na tydzień przed meczem dodatkowo ta osoba musiałaby znać taktykę. Pomyśl. Znasz kogoś takiego ? - powiedziała z żalem Ginny. Miała racje. Nikt nie znał naszej taktyki przez co szukanie nowego zawodnika stało się jeszcze trudniejsze.
- Ja znam ! Ta osoba cały czas była na naszych treningach i zna naszą taktykę. - wykrzyknął nagle uradowany George. Spojrzałem na niego jak na idiotę. Przecież nikt nie przychodził na nasze treningi oprócz...
- Nie mów, że myślisz o ...
- No a o kim innym ? Jest idealna ! Zna naszą taktykę przez co już ma ułatwione wszystko. - powiedział uszczęśliwiony George.
- Ona się nie zgodzi George. Nie ma takiej opcji... - powiedziałem smętnie spuszczając głowę.
- Kto ma się nie zgodzić ? i na co ? - zapytała podchodząc do nas Hermiona. Usiadła obok mnie na dywanie i wlepiła swoje czekoladowe spojrzenie w Georga. Ten pod wpływem jej spojrzenia lekko się speszył i opuścił swoją głowę na dół. Westchnąłem.
- Bo widzisz jak wiesz nie mamy zawodnika na sobotni mecz ze Slytherinem. I jest tylko jedna osoba, która może nam pomóc bo zna naszą taktykę, ale nie jesteśmy pewni czy się zgodzi... Hermiono tą osobą jesteś ty. Jesteś naszym ostatnim kołem ratunkowym, ostatnią nadzieją. Możesz nawet latać gdzieś z boku po boisku, ale chociaż wsiądź na tą miotłę ... - młody Potter bardzo wczuł się w rolę odpowiedzialnego kapitana jak i przyjaciela.
- Oh... Nie pozostaje mi nic innego jak pomóc wam i Harry ... ja chce zagrać normalnie na pozycji Katie. Może nie umiem grać tak wspaniale jak ona ale coś tam umiem i może chociaż to wystarczy abyśmy nie wyszli na pośmiewisko. - wyszeptała brunetka spoglądając na przyjaciela i resztę drużyny. Ci jak jeden mąż rzucili się na nią przewalając ją na puchowy dywan, dziękując i obcałowując. Dziewczyna roześmiała się serdecznie i pod pretekstem, że musi się wyspać na jutrzejszy poranny trening. Pożegnała się ze wszystkimi buziakami w policzek i poszła do swojego dormitorium.

Patrzyłem jak odchodzi. Moja ruda grzywka opadała mi na oczy. Nie mogłem uwierzyć, że się zgodziła. Byłem tak szczęśliwy że nie zauważyłem jak cała drużyna rozeszła się. Minęła godzina, po niej następna a ja nie czułem zmęczenia. Wpatrywałem się w ogień myśląc o minionym miesiącu. Westchnąłem. Tak mało czasu spędzałem ostatnio z Hermioną. Pogoda na błoniach wciąż była wyśmienita, idealna na spacery a ja ciągle miałem treningi. Znowu westchnąłem. Czasami chciałbym aby życie było łatwiejsze. Usłyszałem tupot stóp. Odwróciłem się i na schodach zauważyłem moją księżniczkę, która jak widać też nie mogła usnąć. Mógłbym godzinami wpatrywać się w jej oczy. Moje serce przyśpieszyło.Uśmiechnąłem się niepewnie, a ona odwzajemniła mój uśmiech.

Nie mogłam zasnąć, leżałam w łóżku myśląc o zbliżającym się treningu. Westchnęłam. Tak bardzo chciałabym móc pogadać z Fredem. Z ociąganiem wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi od dormitorium.
Może jak popatrzę w ogień to sen mnie znuży. 
Schodziłam po schodach cicho, nie chcą nikogo obudzić. Gdy już byłam przy wejściu do Pokoju Wspólnego usłyszałam westchnienie. A więc ktoś też nie może spać. Wchodząc do pomieszczenia zauważyłam, że tą osobą jest Fred. Na jego widok moje serce przyśpieszyło. Wpatrywał się we mnie przez dłuższy czas aż w końcu się uśmiechnął. Ten jego niewinny uśmiech był w ogólne do niego nie podobny. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w jego stronę. 
- Ty też nie możesz spać ? - zapytałam uprzejmie siadając obok niego na kanapie. 
- Jakos tak wyszło. A ty ? Czemu nie możesz spać ? - uśmiechnął się w ten swój zadziorny sposób. 
- To chyba z nerw. Wiesz w końcu ode mnie teraz zależy jak wypadnie Gryffindor. - szepnęłam szczerze. 
- Nie martw się. Pójdzie znakomicie. Już my z Georgem dopilnujemy aby nikt się do ciebie nie zbliżył szczególnie jakiś tłuczek. - rzekł z uśmiechem puszczając mi perskie oczko. Zaśmiałam się uroczo. 
- Dziękuję ci. Mając takiego obrońce jak ty na pewno nic mi się nie stanie- powiedziałam pewna swoich słów. Jego uśmiech wraz z moimi słowami powiększył się i sama musiałam przyznać, że uwielbiam te jego uśmiechy. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową czując jak powoli przychodzi po mnie sen. 
Dlaczego akurat teraz?
Powieki zaczęły mi powoli opadać. Wtuliłam się jeszcze bardziej we Freda. Rytm jego serca był idealną kołysanką dla mnie. 
- Będę twoim aniołem stróżem już na zawsze. 
Usłyszałam jeszcze jego cichy szept a następnie poczułam jego usta na moim czole. Ukołysana miarowym oddechem zasnęłam głębokim snem, mając nadzieję, na lepsze jutro. 

*************************************************************************
Przepraszam że rozdziału nie dodałam wczoraj ale po kłótni z mamą miałam chwilowy zakaz na telefon i komputer. Nie dedykuję tego rozdziału nikomu bo jest beznadziejny. Jedyne co mi się w nim podoba to końcówka a tak to zrąbałam go po całości :C Wybaczcie że oddaje wam do czytania to ...to COŚ ! Następny rozdział pojawi się być może jutro bądź w środę. Nie chce obiecywać w każdym bądź razie.
Dziękuję za te 6 komentarzy <3 

3 KOMENTARZE = NASTĘPNY ROZDZIAŁ 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 9 - ,,Ty ? Fred Weasley chcesz odrobić lekcje ?''

Rozdział 9
Weszli wszyscy razem do Wielkiej Sali zwracając tym samym wzrok innych uczniów jak i nauczycieli na siebie. Uśmiechnięci, radośni , zadowolenia z życia nastolatkowie. Jedną wielką grupą usiedli przy stole nadal rozmawiając wesoło. Brunet westchnął z żalem. Tak bardzo chciał być tak radosny i móc to okazywać na każdym kroku. Po chwili namysłu wyszedł z Wielkiej Sali, ale nikt i tak nie zwrócił na niego uwagi.

Dziewczyna czuła na sobie wzrok większości uczniów szczególnie płci przeciwnej. Oczywiście pochlebiało jej to, ale jednocześnie jakby peszyło przez co dziewczyna nie była pewna siebie. 
- Harry czemu większość chłopców się na mnie patrzy? Jestem gdzieś brudna czy coś ? - zapytała szeptem swojego zielonookiego przyjaciela brunetka. Chłopak spojrzał na nią z rozbawieniem jak i zdziwieniem w oczach. 
Czy mogła sobie nie zdawać sprawy 
jak bardzo się zmieniła ? Jak bardzo wyładniała ? 
- Oh Mionka. Po prostu bardzo się zmieniłaś przez te wakacje. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. No nie mów że nie zauważyłaś tego ? - zadał jej ze zdziwieniem pytanie. Gryfonka zmarszczyła śmiesznie nosek przez co młody Potter wiedział, że zaczęła się intensywnie nad tym zastanawiać. 
- Oh Harry głupoty gadasz ! - powiedziała w końcu ze śmiechem Hermiona. Dla niej było to niedorzeczne, że aż tak się zmieniła pod względem fizycznym. 
- Wspomnisz moje słowa Mionka. A tymczasem chyba czas na nas nie sądzisz ? 
- Eh.. masz rację... To do zobaczenia kochani. - powiedziała z uśmiechem gryfonka i wraz z Ronem, Harrym, Deanem, Seamusem i Nevillem ruszyła na pierwszą w tym roku lekcje zielarstwa. Nie zdawała sobie sprawy, że gdy zarzucała swoje włosy do tyłu poprawiając tym samym torbę większość płci męskiej westchnęła z zachwytem. George uśmiechnął się pod nosem widząc jak jego brat rzuca wszystkim facetom groźne spojrzenie. Z uśmiechem wstał z ławki i poklepał brata po plecach. 
- Na nas chyba też czas. I nie rzucaj im takich groźnych spojrzeń bo to nic nie da.- powiedział do swojej kopii dając mu tym samym rady. Fred wraz z Lee podnieśli swoje cztery litery i żegnając się z Ginny ruszyli na OPCM. Fredowi lekcje mijały w żółwim tempie. Gdy tylko wychodził na korytarz rozglądał się za brunetką, lecz nigdzie nie mógł jej dostrzec. Dopiero na obiedzie zobaczył ją siedzącą przy stole wesoło rozmawiającą z jego młodszą siostrą. Z uśmiechem zaczął iść w ich kierunku, jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej gdy dziewczyna spojrzała w jego kierunku i odwzajemniła uśmiech. Usiadł po lewej stronie brunetki i zaczął opowiadać dziewczynom różne dowcipy.  Brunetka i ruda co chwilę wybuchały głośnym śmiechem przez co zwracały na siebie uwagę większości osób. 
- Co macie po południu ? - zapytała rudowłosa spoglądając z zaciekawieniem na swojego brata i przyjaciółkę. 
- Wolne ! - odpowiedzieli razem i wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. 
- To nie fair. Ja mam jeszcze eliksiry. Za jakie grzechy ? - powiedziała jakby sama do siebie rudowłosa patrząc przy tym na sklepienie w Wielkiej Sali. 
- Ja wiem,ja wiem - zaczęła Hermiona tym samym podnosząc się z miejsca - za wczesne budzenie mnie ! - dokończyła ze śmiechem i poczochrała przyjaciółkę po włosach jednocześnie zaczynając uciekać.
- Osz ty małpo wredna ! Moich włosów się nie tyka ! - powiedziała ze śmiechem rudowłosa i zaczęła gonić swoją przyjaciółkę wokół stołu gryfonów. Wszystko byłoby dobrze i dziewczyny nadal by się goniły gdyby nie to, że Fred złapał Hermionę w pasie i przerzucił ją sobie przez ramię tym samym kończąc zabawę dziewczyn. 
- Okey ! Koniec tego dobrego !
Z śmiejącą się na ręku szatynką wyszedł z Wielkiej Sali biorąc w drugą dłoń jej szkolną torbę odprowadzony zdziwionymi i rozbawionymi spojrzeniami reszty uczniów przy okazji w drzwiach mijając Lee i Georga który na ich widok wyszczerzył swoje lśniące, białe zęby. Fred z szatynką na ramieniu wyszedł na błonia gdzie świeciło słońce i ptaki śpiewały. Dziewczyna śmiała się i próbowała wyrwać z uścisku lecz jej działania zdały się na marne ponieważ rudowłosy miał bardzo silny uścisk. Położył dziewczynę dopiero pod wielkim, rozłożystym dębem na przeciwko jeziora a sam położył się obok.
- Wiesz, że to jest uprowadzenie ? - zapytała się z podniesioną brwią dziewczyna uważnie przyglądając się swojemu przyjacielowi. Chłopak spojrzał na nią i z łobuzerskim uśmiechem w którym zakochało się milion dziewczyn wpatrywał się w nią co spowodowało, że na jej twarzy pojawiły się urocze rumieńce co nie uszło uwadze młodemu Weasleyowi.
- Oj tam, oj tam. Z tego co mi wiadomo uprowadzenie jest wtedy kiedy osoba ,,uprowadzana'' nie chce być uprowadzona a tobie jakoś to nie przeszkadzało. - powiedział rzucając jej przeszywające spojrzenie. Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej lekko się uśmiechając.
- To co może najpierw odrobimy lekcje a potem odpoczniemy? - zapytał się Fred udając,że nie widzi rumieńców Hermiony.
- Ty ? Fred Weasley chcesz odrobić lekcje ? No niemożliwe ! - powiedziała zszokowana dziewczyna.
- Tak ja Fred Weasley chce odrobić lekcje bo wiem że ty zazwyczaj je odrabiasz czyż nie mam racji ? - powiedział chłopak puszczając oko szatynce. Ta uśmiechnęła się szeroko i wyjęła swoje zeszyty i książki zabierając się tym samym za odrabianie lekcji. Chłopak chcąc nie chcąc postąpił tak samo z tą różnicą, że co jakiś czas rzucał krótkie spojrzenia przyjaciółce. Nie wiedział on, że dziewczyna też czasami rzuca mu ukradkowe spojrzenia.
- Eh.. przydałaby się książka o OPCM.... - westchnęła brunetka.
- A co tam masz ciekawego ? - zapytał z ciekawości Fred.
- O zaklęciu  Evertestati
- Oh przecież to łatwe. Musisz napisać , że ...- i takim sposobem Fred zaczął opowiadać dziewczynie o zaklęciu. Dziewczyna słuchała go jak oczarowana nie mając pojęcia o tym, że chłopak może aż tyle wiedzieć.
- No i to koniec. - powiedział Fred przyglądając się jak szatynka w skupieniu pisze wypracowanie i co chwila poprawiała kosmyk włosów który zasłaniał jej widok. Z uśmiechem ulgi wymalowanym na ustach dziewczyna spakowała wszystkie pomoce naukowe i położyła się na zielonej trawie spoglądając w niebo.
- Dziękuję za pomoc Fred. - wyszeptała zwracając ku niemu swe spojrzenie. Rudowłosy położył się z uśmiechem obok nie i spoglądając na nią wyszeptał:
Zawsze do usług księżniczko.
Leżeli tak, rozmawiając, śmiejąc się i opowiadając o sobie do wieczora. Nie poszli na kolację ponieważ nie byli głodni. Pożegnali się dopiero gdy chłopak odprowadził dziewczynę do schodów które prowadzą do jej dormitorium. 
- Dobranoc i dziękuję za wspaniałe popołudnie. - wyszeptała dziewczyna dając chłopakowi buziaka w policzek a już po chwili słychać było szybki tupot butów a po dziewczynie został tylko zapach jej mgiełki. 
- Dobranoc księżniczko- wyszeptał cicho w przestrzeń chłopak i sam skierował się do swojego dormitorium. Tej nocy tak samo jak poprzedniej chłopak nie mógł zasnąć wspominając miniony dzień.


*******************************************************************
I jest kolejny ! :) Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę czytając wasze komentarze ! :) Dziękuję za każdy z osobna ! :)
3 KOMENTARZE = NOWY ROZDZIAŁ 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Dziękuję ! <3 

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 8 - ,, Masz rację księżniczko...''

Rozdział 8
- Jakim cudem ona przeżyła i ma się dobrze ?! W jaki sposób oni ją uratowali !? To miał być cios dla Pottera a tymczasem pokazaliśmy mu, że musi uważać ! - jego czerwone oczy ciskały piorunami. Stał na podwyższeniu patrząc na swoich poddanych wzrokiem godnym bazyliszka. Jego słudzy stali w okręgu a w po środku nich stał pewien chłopak. Patrzył w podłogę nie wiedząc gdzie ma zatrzymać swój wzrok. Czuł palące spojrzenie swojego ,,pana'' jak i jedynego przyjaciela.
- Zawiodłeś mnie chłopcze. Crucio. - chłopak upadł na podłogę nie wydając żadnego dźwięku chociaż przez jego ciało przeszła fala bólu i żaru. Po kilku minutach ból ustał lecz nie na długo. To wszystko powtórzyło się kilka razy.
- Znikaj mi z oczu chłopcze, nie chce cię jak na razie tu widzieć. - rzekł lodowatym tonem Voldemorth. Chłopak nie śpiesząc się wstał i ukłonił się.
Oczywiście Panie. 
Wtem odwrócił się i wyszedł z posiadłości. Usłyszał za sobą kroki, doskonale wiedział do kogo należą.
- Dlaczego tak się narażasz ? - zapytał bruneta jego jedyny przyjaciel z troską w głosie. 
- Oh daj mi spokój, nie chce o tym rozmawiać. - i znikł z cichym trzaskiem. Blondyn westchnął i także teleportował się do miejsca gdzie jak mniemał znajdował się teraz jego przyjaciel.


Śpiew ptaków, wpadające promienie słoneczne oraz natrętna przyjaciółka te rzeczy miały wpływ na pobudkę panny Granger. Leniwie otworzyła swoje duże kasztanowe oczy i przeciągnęła się niczym kotka.
- No nareszcie wstałaś śpiąca królewno ! Już myślałam, że po twojego księcia będę musiała iść. - powiedziała ze śmiechem jej rudowłosa o rok młodsza przyjaciółka. Miały dormitorium tylko we dwie z czego bardzo się cieszyły. Brunetka pamiętała jak błagały na kolanach panią profesor McGonagall o przyznanie im takiego dormitorium. Na to wspomnienie dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
- Miłe przywitanie. A gdzie Dzień dobry ? - zapytała ze śmiechem starsza gryfonka.  Jak ona lubiła drażnić się z rudowłosą przyjaciółką.
- Oj no dzień dobry , dzień dobry. Ale pora się szykować bo zostało nam tylko 40 minut do śniadania. - uśmiechnęła się Ruda.
- To ja zajmuję pierwsza łazienkę ! - krzyknęła Hermiona i popędziła do owego pomieszczenia zabierając po drodze już wcześniej naszykowane ciuchy, zamykając wcześniej drzwi. Dziewczyna założyła swój mundurek i zrobiła delikatny makijaż. Włosy związała w koczka tak, że jedno pasmo zostawiła luźne. Wychodząc z łazienki spryskała się jeszcze swoją ulubioną mgiełką pozwalając tym samym na wejście do niej rudowłosej przyjaciółce. Ta również nie siedziała w łazience długo tak więc gdy spojrzały na zegarek spostrzegły, że do śniadania mają całe 15 minut. Postanowiły zejść do Pokoju Wspólnego a tam zauważyły Rona i Harrego, którzy siedzieli wraz z Deanem, Seamusem i Nevillem na kanapie zaśmiewając się z jakiegoś żartu opowiadanego przez rudego przyjaciela. Dziewczyny podeszły do nich i z każdym z nich przywitały się buziakiem w policzek.
- Fred, George i Lee powiedzieli żebyśmy na nich poczekali. Powiedzieli też że długo im nie zajmie szykowanie się. - Poinformował ich Dean i zaśmiali się wszyscy razem. Po chwili ze schodów prowadzących do dormitorium chłopców wynurzyli się Lee , George i szamoczący się z krawatem Fred.
- Siema wszystkim. Bylibyśmy wcześniej gdyby nie to, że ten idiota nie umie zawiązać sobie krawatu - rzekł ze śmiechem George przez co całe towarzystwo znowu się zaśmiało. Brunetka pokręciła ze śmiechem głową i podeszła do rudej kopii Georga. Wyjęła delikatnie z jego dłoni krawat i delikatnie go zawiązała jednocześnie tak aby sprawiał wrażenie, że jest luźny aby pasował do luzackiego stylu chłopaka.
- Ehh... co ja bym bez ciebie zrobił ? - zapytał z uśmiechem Fred.
- Pewnie nadal miałbyś rozwiązany krawat i spóźniłbyś się na śniadanie. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna. Chłopak spojrzał w jej świecące z radości oczy. Uświadomił sobie, że mógłby każdego dnia tonąć w jej oczach.
- Masz rację księżniczko. Jestem twoim dłużnikiem. - rzekł szeptem rudy przytulając lekko dziewczynę. Ta wtuliła się w niego.
- Oj tam bez przesady. Chodźmy już na śniadanie. - szepnęła mu do ucha dziewczyna delikatnie wychodząc z jego uścisku i ruszyła za przyjaciółmi którzy właśnie przechodzili  przez dziurę w portrecie. Chłopak patrzył za dziewczyną której włosy wydawały się jakby płynęły.
- Ej brat co to było ? - zapytał ze śmiechem George który zauważył rozkojarzenie swojej kopii.
- Sen. Tak więc nie masz prawa mnie nie z niego budzić. - powiedział rozmarzonym głosem Fred i sam zaczął podążać za przyjaciółmi a także za zapachem mgiełki brunetki.
- Czuję że to będzie ciekawy rok. - westchnął drugi Weasley patrząc za bratem.
- Masz to jak w banku brachu - powiedział ze śmiechem Lee i razem ruszyli na śniadanie. Nawet nie wiedzieli jak bardzo ich słowa okażą się prawdą.


**********************************************************
I jest następny ! :) Miałam dodać po 3 komentarzach a było ich aż 5 ! :D  Dziękuję ! ;*

3 KOMENTARZE= NOWY RODZIAŁ 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

To co dacie radę te 3 komentarze nabić ? :D 

środa, 6 marca 2013

Rozdział 7 - ,,Oj księżniczko nie obrażaj się ... ''

Rozdział 7
I pomyśleć, że znowu tu jest. Hogwart. Miejsce gdzie spędziła dotychczas najpiękniejsze lata swojego życia. Zaczynała już 6 rok w tym magicznym miejscu. Właśnie przemierzała korytarze prowadzące do Pokoju Wspólnego Gryfonów, uczta minęła jak zawsze bez żadnych nowości. Szła wraz z przyjaciółmi z lekkim uśmiechem na ustach. Nadal nie wierzyła, że ciągle ich ma i z każdym rokiem ktoś do ich paczki dochodzi. Nie należała do osób lubiące popularność. Była raczej skromną dziewczyną lecz mającą swoje zdanie. Nie zauważyła nawet gdy wraz z przyjaciółmi przeszła przez obraz Grubej Damy. Rozejrzała się po Pokoju Wspólnym.
Nic tu się nie zmieniło. 
Wciąż jest tak samo. 
Już szła w kierunku swojego ulubionego fotela gdy wyprzedził ją Fred i usiadł na jej miejscu. 
- Ej to było moje miejsce. ! - powiedziała brunetka udając oburzenie zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej. 
- A było gdzieś to napisane Mała ? - zapytał ze śmiechem rudzielec. Wszyscy ich przyjaciele wygodnie usiedli na kanapach i reszcie foteli przyglądając się z zaciekawieniem tej dwójce.
- Nigdzie ! Ale to jest mój fotel. I nie jestem Mała. - rzekła groźnym tonem panna Granger. 
- Oj tak tak, moje maleństwo biedne. - zacmokał Fred. 
- Harry ! On mi nie chce zejść z miejsca ..! - Hermiona zwróciła się z prośbą do przyjaciela uśmiechając się lekko przy tym. 
- Oj Miona po prostu ... 
- Usiądź mu na kolanach  ! - dodał ze śmiechem za niego drugi bliźniak i parsknął śmiechem a z nim cała reszta. Dla samej zainteresowanej cała ta sytuacja wydawała się śmieszna. Czuła się jak w przedszkolu. Udając obrażoną , prychnęła pod nosem i usiadła na dywanie przy kominku. Po kilku minutach śmiechy ustały a usłyszała rozmowy między swoimi przyjaciółmi. Westchnęła. Patrzyła nadal w wesołe ogniki, myślami będąc przy swoich rodzicach. Znowu o nich myślała, przejmowała , bała. Nagle poczuła jak ktoś ją podnosi. Poczuła ten sam zapach perfum co w pociągu.
Fred.
Wiedziała, że to rudowłosy bliźniak lecz nie wiedziała czemu ją podniósł. Po chwili jednak rudowłosy usadowił ją w jej fotelu a sam usiadł na jego oparciu. 
- Oj księżniczko nie obrażaj się na mnie. Co mam zrobić abyś mi wybaczyła ten haniebny czyn? - szepnął do jej ucha z uśmiechem na ustach. Tam gdzie poczuła jego oddech na jej skórze pojawiły się dreszcze. 
- Patrzcie państwo ! Nie do wiary Fred Weasley ustąpił komuś miejsca ! Ludzie piszcie do Proroka Codziennego - Krzyczał na cały Pokój Wspólny George. Na szczęście Freda nie było za dużo osób w pomieszczeniu tylko kilku pierwszoroczniaków. Cała paczka parsknęła śmiechem nawet Hermiona. Dzięki czemu Fredowi nie przeszkadzało to, że stał się obiektem śmiechu. Ważne dla niego było, że znów usłyszał śmiech panny Granger. 
- To jak będzie księżniczko. Co mam zrobić ? - zapytał się zwracając wzrok w jej kierunku. 
- Nie wiem. Wymyśl coś mój ty rycerzu. - szepnęła ,mu do ucha dziewczyna lekko muskając jego policzek swoimi wargami. 
- Dobranoc kochani. Do zobaczenia - powiedziała już głośno do wszystkich. I skierowała się w stronę schodów prowadzących do dormitorium dziewcząt. Fred patrzał za nią dopóki ta nie zniknęła mu z oczów na krętych schodach. Westchnął cicho i po chwili położył swą dłoń na policzku gdzie jeszcze przed chwilą brunetka złożyła lekki pocałunek.
A może ona to zrobiła przez przypadek ?
Pytał sam siebie raz po raz rudzielec. Nawet nie zauważył jak w Pokoju Wspólnym został tylko on, jego brat bliźniak i Lee. Dwaj chłopcy wpatrywali się intensywnie w Freda jakby próbując mu czytać w myślach. 
- Dobra brat kładziemy się spać bo im szybciej zaśniesz tym szybciej znów spotkasz swoją księżniczkę - rzekł ze śmiechem George i razem z Lee ruszyli w stronę swojego dormitorium. Za nimi powlókł się Fred, który jako pierwszy poszedł do łazienki i już po chwili leżał w swoim łóżko. Próbował zasnąć lecz nie udawało mu się to. Albowiem tej nocy nie on jeden nie umiał zasnąć i pozbierać swoich myśli.

*****************************************************************
Tak jak obiecałam 3 komentarze i jest nowy rozdział ! :) Nawet nie myślałam że dzisiaj go dodam już :D
Dziękuję za te miłe komentarze ! ;) Pomagają mi pisać nowe rozdziały. Wiem że krótki ale następnym razem będzie dłuższy ! :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
3 KOMENTARZE = NOWY ROZDZIAŁ ! 

Jutro chyba zacznę pisać rozdziały na zapas :D 

Rozdział 6 - ,, Tylko Ty ...''

Rozdział 6
Drzewa wyglądały jakby mknęły w dal nie patrząc na przeszkody. Prawda była taka że one nadal stały w miejscu a Express Hogwart mknął poprzez doliny i pola. Z zewnątrz pociąg wyglądał na zwykły pociąg osobowy lecz w środku działy się niesamowite zdarzenia. To tym pociągiem młodzi czarodzieje wracali po wakacjach do ukochanej szkoły Magii i Czarów. W jednym z przedziałów co chwila ktoś wybuchał głośnym śmiechem. W przedziale, w którym zazwyczaj mieściło się 6 osób dzisiaj siedziało 11 osób. Dziesięć gryfonów i jedna krukonka. Osoba która weszłaby do ich przedziału zauważyłaby,że cała paczka zaśmiewała się do łez z kawałów opowiadanych przez bliźniaków. Chociaż może jednak nie cała. W kącie przedziału z wymuszonym uśmiechem siedziała sobie pewna brunetka starająca się jak najlepiej wczuć w rolę osoby ,,szczęśliwej i radosnej''. Przyglądała się każdemu ze swoich przyjaciół z osobna. Byli szczęśliwi, nie udawali. A ona? Nie dawała sobie rady. Cały czas miała przed oczami sytuacje sprzed kilku dni kiedy to została porwana narażając tym samym swoją rodzinę na niebezpieczeństwo. Bała się o swoją rodzinę, że sytuacja może się powtórzyć kiedy ona będzie się uczyć w Hogwarcie. W jej oczach pojawiły się łzy.
Muszę się przewietrzyć ...
- Ja muszę się przejść, zaraz wrócę - rzekła dziewczyna i w ekspresowym tempie przeszła przez ich przedział uprzednio zamykając drzwi. 
Nie zauważyła, że od pewnego czasu przyglądał jej się pewien rudowłosy chłopak. Przyglądał się jej ze zrozumieniem. Domyślał się, że dziewczyna udaje szczęśliwą nie chcąc martwić przyjaciół. Prychnął pod nosem. Nie mógł zrozumieć dlaczego inni nie zauważyli widocznej zmiany dziewczyny,która z wesołej, pełnej optymizmu dziewczyny zmieniła się w cichą i smutną nastolatkę. 
Bo tylko ty przyglądasz się jej przy każdej 
nadarzającej się okazji. Tylko Ty spoglądasz 
nieśmiało w jej stronę. Tylko Ty widzisz jak 
przeżywa to wszystko ...
Cichy głosik wyrażał swą opinię na ten temat. Po części zgadzał się z tym wszystkim. Rozejrzał się po zgromadzonych osobach w przedziale. Znowu prychnął pod nosem. Każdy z nich zajęty był swoimi sprawami nie zważając na stan w jakim była ich przyjaciółka. Nie mógł wytrzymać w tej jakże sielankowej atmosferze. Po głowie huczała mu jedna myśl.
Muszę znaleźć Hermionę ...
Bez żadnego słowa wyjaśnienia wyszedł z przedziału. Nikt za bardzo nie zainteresował się jego wyjściem. No może z wyjątkiem jego bliźniaka. Spoglądał ze zrozumieniem na swoją kopie która przed chwilą wyszła. Fred przechodził przez wagony rozglądając się rozważnie starając się zauważyć młodszą gryfonkę. Dochodził właśnie do końca ostatniego wagonu, powoli zaczął tracić nadzieję , że znajdzie gryfonkę. Znał już ją dobrze i wiedział, że jeżeli zechce się schować to nikt jej nie znajdzie. W końcu zauważył ją. Stała przy ostatnim,otwartym oknie a po jej policzkach spływały kryształowe łzy głucho upadając na parapet, w jej włosach wesoło tańczyły promienie słońca. Chłopak stał przez chwilę oczarowany tym widokiem. Powoli podszedł do niej delikatnie obejmując ją od tyłu. Brunetką wstrząsnął dreszcze lecz nie wyrwała się. Wiedziała kto ją obejmuje. Poznałaby te perfumy wszędzie. Odchyliła głowę do tyły wtulając ją w ramiona chłopaka. 
- You're so pretty when you cry, when you cry. - zanucił cicho do ucha dziewczyny rudowłosy. Hermiona odwróciła się do niego i spoglądając mu w oczy wyszeptała.
- Dziękuję że jesteś przyjacielu ... 
Stanęła na palcach i złożyła na jego policzku delikatny pocałunek. 
- Wracajmy do wagonu, zaraz będziemy dojeżdżać. - szepnął Fred mając nadzieję , że tymi słowami nie zburzy całej magicznej aury otaczającej ich. Ruszyli w drogę powrotną do swojego przedziału w ciszy. Każde z nich było zatracone w swoich myślach tak innych a jednocześnie takich samych. Ramię w ramię weszli do przedziału lekko się uśmiechając. Zauważyli, że wszyscy pozasypiali, tak więc nadszedł czas na obudzenie ich. Fred wyciągnął różdżkę i wymruczał zaklęcie za którego sposobem z jego różdżki wyleciał strumień wody, którym oblał swoich towarzyszy. Tamci w popłochu rozbudzeni spojrzeli na sprawcę całego zamieszania. Już George miał rzucić jakąś kąśliwą uwagę gdy brunetka wybuchła swoim śmiechem, który brzmiał jak milion dzwoneczków. Każdy patrzał na nią jak zaczarowany szczególnie płeć męska a dziewczyny spoglądały na nią z uśmiechem. Fred wiedział, że postara się zrobić wszystko aby częściej słyszeć ten piękny śmiech. 
- Żebyście widzieli swoje miny ...- powiedziała czekoladowooka uśmiechając się przyjaźnie. 
- Pora chyba aby się przebrać. - rzekła Ginny i takim sposobem każdy z nich narzucił na siebie szatę z godłem swojego domu. Brunetka spojrzała jeszcze przez okno, z oddali widziała już oświetlony milionami światełek zamek. 
- Nareszcie w domu - wyszeptała z czułością. 
- Masz rację Hermiono , nareszcie wróciliśmy - zgodził się z nią pewien zieloonoki chłopak.


*****************************************************************
Jest oto następny rozdział. Jak wam się podoba ? :)
3 komentarze = Nowy rozdział 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Jeśli pod tym rozdziałem znajdą się te co najmniej 3 komentarze rozdział pojawi się w przeciągu 2-3 dni :)
Tak więc pozdrawiam i dziękuję za wszystkie komentarze dotychczas oddane :)