niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 3

Ten rozdział dedykuję wszystkim wytrwałym czytelnikom, 
którzy musieli tyle na niego czekać.
Rozdział 3
Dziewczyna leżała w brudnej,zakurzonej piwnicy nie pamiętając za wiele co się stało. Leżała tak może z godzinę. Jej myśli zaprzątała jej matka. Jak się czuła ? Co teraz robi ? I czy wgl o mnie myśli. Nie wiedziała czego może chcieć od niej Voldemort, przecież jest nic nie wartą szlamą. Była już zmęczona nie fizycznie, ale i też psychicznie. Jej rozmyślania przerwał odgłos otwieranych drzwi.  Spojrzałaś w tamtą stronę. Jakaś postać weszła do pomieszczenia, po posturze, że to mężczyzna.
- I co szlamo warto było walczyć ? - zaśmiał się Fenrir Greyback. Nie odezwałaś się bo po co ? Rzucił na ciebie zaklęcie Crucio. Znowu. Znowu poczułaś ten ból,który docierał do każdej komórki twojego ciała. Nie krzyczałaś, by nie dać im tej cholernej satysfakcji, chociaż miałaś straszną na to ochotę. Spojrzałaś w oczy swojego prześladowcy. Nie było w nich satysfakcji ,, I nie będzie '' pomyślałaś. W czasie gdy ty obrywałaś Cruciatusem do pomieszczenia weszła jeszcze jedna osoba. Była twojego wzrostu, po posturze poznałaś, że to chłopak. Podszedł to śmierciożercy i szepnął coś mu na ucho. Po chwili spojrzał na ciebie, wasze oczy się spotkały. Pierwszy raz dziewczyna widziała tego koloru oczy. Czysta czekolada. Po chwili jednak chłopak wyszedł z pomieszczenia. Śmierciożerca podszedł do gryfonki i pociągnął ją za włosy tak żeby wstała. Dziewczyna z wielkim ociąganiem to zrobiła. Zaczęli iść. Hermiona nie wiedziała gdzie, no bo niby skąd? Weszli do jakiegoś pomieszczenia. A tam w kręgu stali śmierciożercy a wśród nich on. Sam Lord Voldemort. Greyback wypchnął cię na środek kręgu. Rozejrzałaś się po zebranych. Wśród nich znowu zauważyłaś tego samego chłopaka. Patrzył na ciebie ze współczuciem.
- Witamy panno Granger w naszych skromnych progach. Oczywiście cała przyjemność leży po mojej stronie.
- Cóż, niestety ja nie mogę powiedzieć tego samego. - rzekła ironicznie i hardo gryfonka.
- Hmm... odważne posunięcie , ale czego można się innego spodziewać po gryfonce prawda ? Jeśli powiesz mi gdzie jest w tym momencie Harry Potter i wstąpisz w moje szeregi oczywiście puszcze cię wolno.
- Kuszące kuszące, ale będę musiała odmówić. - zaczęła igrać z ogniem dziewczyna.
- Oh wiedziałem, że tak będzie a więc Crucio .. - i znowu się zaczęło, znów ten ból. Klęczałaś , nie chciałaś leżeć. Nie chciałaś leżeć przed śmierciożercami.
- Jakież to wzruszające szlama stara się przezwyciężyć zaklęcie Crucio.  A może by tak .... - Z całych sił zablokowałaś umysł. Nie mogłaś pozwolić aby dowiedzieli się informacji o zakonie. Znowu hardo spojrzałaś w oczy Voldemortowi , znowu dziewczyna igrała z ogniem. W oczach Voldemorta pojawiło się zdziwienie a po chwili wściekłość.
- Sectumsempra - Nastolatka nie była przygotowana na to zaklęcie, nie miała siły aby uskoczyć od zaklęcia. Widziała jak zielony promień mknie w jej kierunku. ,, W imię przyjaźni'' wyszeptała. Zaklęcie trafiło centralnie w klatkę piersiową dziewczyny. Osunęła się na podłogę widząc zdruzgotane spojrzenie młodzieńca.
- Chłopcze możesz ją odstawić pod dom Weasleyów, nam już się nie przyda. - Chłopak zrobił jak tak jak nakazał Voldemort. Podniósł dziewczynę i wraz z nią teleportował się na obrzeża Nory. Położył gryfonkę na ziemi.
- Jesteś za młoda żeby umierać. Wybacz, że nie potrafiłem ci pomóc. - Wyszeptał ze skruchą chłopak po czym wystrzelił w niebo kilka czerwonych promieni , położył koło dziewczyny jej różdżkę i ostatni raz spoglądając na nią zniknął. Oczy czarownicy zaczęły się robić zbyt ciężkie aby móc je utrzymać. Słyszała jakieś hałasy lecz nie miała siły aby je otworzyć. Pochłonęła ją ciemność.
W norze 
,,Kolejny dzień w lustrze znów widzę zmęczoną twarz''
Fred wyglądał okropnie. Nie spał za dobrze, nie pił, nie jadł. Przestał się nawet uśmiechać. Cały czas przesiadywał albo na parapecie w swoim pokoju albo w ogrodzie gdzie grał na gitarze. Było mu źle. Było mu wręcz strasznie pusto bez wiecznie wszystkowiedzącej gryfonki. Ale nie tylko on odczuwał pustkę. Harry był rozgoryczony twierdząc, że to wszystko jego wina. Ron siedział zamknięty w pokoju i gdy ktoś wszedł do jego królestwa wybuchał gniewem. George był smutny to prawda ale nie chciał już nikogo dołować więc po prostu siedział cicho mając nadzieję na to aby gryfonka wróciła cała i zdrowa. Państwo Weasley włączyli się w poszukiwanie Hermiony dlatego dzień i noc byli zapracowani. No i została jeszcze Ginny. Mała, ruda wiewióra jak to ją pieszczotliwie nazywała Mionka. Jej Mionka. Jej najlepsza przyjaciółka od serca. Dziewczyna cały czas płakała, zamknęła się w sobie. Ten dzień znów wyglądał tak samo z tym wyjątkiem, że dzisiaj państwo Weasley zostali w domu. Jak zwykle zostało zjedzone śniadanie. Gdy Ginny siedząc przy stole i spoglądając zauważyła na niebie jakieś promienie. Zerwała się niczym huragan i wybiegła na zewnątrz. Domownicy spojrzeli się na siebie i biegiem ruszyli w za rudowłosą. W ich sercach zapłonęła nadzieja. Nadzieja która z każdym krokiem powiększała się. Usłyszeli krzyk najmłodszej latorośli. ,, Niee '' to słowo było wykrzyczane z wielkim bólem i żalem. Fred przyśpieszył w kilku skokach znalazł się przy siostrze ktora klęczała przy tak dobrze znanej mu dziewczynie.
- Nie , nie, nie to nie może być prawda. - szeptał zrozpaczony upadając na kolana przy ciele Hermiony, łapiąc ją za już chłodne ręce. W tym czasie dobiegła reszta. Nikt nie mógł uwierzyć w to co tu zastali.
- Nie proszę , tylko nie Hermiona , tylko nie Mionka ! Obiecałem jej, że będę ją chronić ! Czemu ?! Czemu ona a nie ja ? - Harry zaczął krzyczeć przytulając ciało przyjaciółki do siebie. Wszyscy wiedzieli jak ważna była dla niego Hermiona. Byli jak rodzeństwo. On wiecznie wpakowujący się w kłopoty, bez rodziny młodzieniec. Ona wyciągająca go z tych kłopotów, bez bratniej duszy dziewczyna. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Pani Weasley podeszła do dziewczyny i złapała ją za wolną dłoń aby sprawdzić czy aby na pewno dziewczyna nie żyję.
- Ona... ona ....
***********************************************************************
BARDZO BARDZO PRZEPRASZAM ! Wybaczcie mi że musieliście tyle czekać. Nic mnie nie usprawiedliwia. Rozdział też daję wam byle jaki moim zdaniem. Ehh.. zaczynam brać sie do pisania za następny i obiecuje, że on pojawi się już niebawem ;) Dziękuję za te komentarze ! One naprawdę pomagają ! :) 

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 2

Rozdział 2
Czy czuliście się kiedyś wyprani ze wszystkich emocji, tacy puści w środku , nie mając nawet siły by płakać? Ja w tym momencie tak się czułam, nie jadłam za dużo , mówiłam zbyt mało a był to dopiero 2 dzień po tym jak usłyszałam, że nie jadę do Hogwartu. Czy moja mama się zmartwiła ? Szczerze ? Nic ją to nie obchodziło, ale przecież wcześniej taka nie była. Okey no może nie była jakąś super emocjonalną mamą, ale interesowała się mną, a teraz? Teraz mogłabym zniknąć a ona pewnie by nawet tego nie zauważyła. Czemu?Czemu ona się tak zmieniła? Nie chce nam spojrzeć w oczy, częściej kłóci się z tatą, o wszystko czepia się mnie. O co tu może chodzić?
- Hermiono kolacja !
Znowu, znowu trzeba tam zejść i słuchać jak się wszystkiego czepia. Jestem z nią sama w domu, tata już nie wytrzymywał i choć nie chciał mnie zostawić,to kazałam mu na jakiś czas pojechać do dziadków za miasto. Chociaż tam zazna chwilę spokoju.
-Ileż można na ciebie czekać bachorze ?!
Tak, to nie było podobne do matki Hermiony nawet jeśli kobieta nie była cierpliwą osobą to nigdy w życiu nie nazwałaby swojej jedynej córki ,,bachorem'' za bardzo kochała Hermionę. Dziewczyna zeszła na dół chowając swoją różdżkę w tylnią kieszeń, tak na wszelki wypadek. Ostatnio czarownica nie czuła się bezpiecznie w swoim domu. Miała przeczucie, że jest obserwowana. Dlatego poprosiła tatę aby wyjechał. To był jedyny sposób na uchronienie go. Mozolnie zeszła na dół do jadalni.
- Dłużej się nie dało ?! - dziewczyna usłyszała zimny ton głosu swojej matki.
- Przepraszam zamyśliłam się - rzekła pokornie nastolatka.
- Nie obchodzi mnie to, siadaj już.
Dziewczyna posłusznie usiadła na swoim miejscu przy stole zastanawiając się jak to możliwe, że jej matka tak szybko się zmieniła. Spojrzała w jej oczy, które zawsze były koloru mlecznej czekolady a teraz ? Teraz były czarne. W tym momencie gryfonka skojarzyła kilka faktów ,,Nie to nie możliwe''. Szybko wstała od stołu , dziękując i pognała do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i wyciągnęła różdżkę.
- Expectro Patronum. - wyszeptała. Z jej różdżki pojawił się jasny promyk a chwilę później stała przed nią srebrna wydra.
- Ktoś podszywa się pod moją mamę, potrzebuję pomocy , Hermiona - wypowiedziała krótka formułkę i kazała wydrze jak najszybciej dostać się do nory. Gdy wydra zniknęła z zasięgu wzroku Hermiony, jej drzwiami zadrżało a chwilę później wypadły one z zawiasów. W nich stanęła pani Granger, ale czy na pewno ?
- Co tu robiłaś tyle czasu ?
- Szukałam ciekawej książki do poczytania. - skłamała bez mrugnięcia okiem dziewczyna.
- Nie kłam mi tu w żywe oczy bachorze ! Mów - i w tym momencie stało się coś czego nastolatka nie przewidziała. Pani Granger wyciągnęła różdżkę z tylnej kieszeni. Dziewczyna zaniemówiła.
- Kim ty do cholery jesteś !? - zapytała z gniewem dziewczyna.
- Nie domyślasz się szlamo ?
W miejscu gdzie przed chwilą stała ,,matka'' dziewczyny w tym momencie stała Bellatrix Lestrange. Hermiona przetarła z niedowierzaniem oczy. Już miała wyciągnąć swoją różdżkę lecz poczuła ból w całym ciele. To śmierciożerczyni rzuciła na gryfonkę niewybaczalne zaklęcie. Zaklęcie Crucio. Po kilku minutach ból ustał. Dziewczyna spojrzała na kobietę stojącą przed nią, która patrzyła się na nią z szyderczym uśmiechem.
- Gdzie ... gdzie jest moja mama !?- zapytała z nienawiścią dziewczyna.
W tym momencie do pokoju gryfonki wszedł Lucjusz Malfoy trzymający jej matkę. Kobieta spojrzała na córkę z czułością.
- Mionka - wyszeptała zapłakała kobieta. Tak to była jej mama.
- Puśćcie ją ! Po co wam ona skoro macie mnie ? - zapytała dziewczyna. Za wszelką cenę chciała zyskać na czasie i ochronić rodzicielkę.
- Hmm... szlama ma rację , ale nie myśl , że twoja mamusia też nie poczuje bólu.- wysyczała śmierciożerczyni.
- Crucio- zaklęcie mknęło w stronę matki Hermiony , lecz ta zdążyła się rzucić przed matkę przyjmując zaklęcie na siebie. Dziewczyna nie krzyczała, nie chciała dać śmierciożercom satysfakcji.
- Oh jakież to słodkie , mamuśka masz bardzo odważną córeczkę , aż żal , że niedługo będziesz musiała się pożegnać z nią. - Wysyczał starszy Malfoy. Rzucił on panią Granger na ziemię , złapał Hermionę z głowę i wraz z Bellatrix teleportowali się. Oni zniknęli a pani Granger została sama w domu , czując ból w sercu z powodu swojej jedynej córki.

W norze
Fred obudził się siedząc na parapecie. Rozmasowując swój obolały kark spojrzał za okno. Coś mknęło między drzewami. Gdy to coś znajdowało się w ich ogródku chłopak zorientował się co to jest. To przecież patronus pod postacią wydry. ,,HERMIONA''. Chłopak zbiegł jak oszalały na dół gdzie zastał już resztę rodziny która okrążyła patronus
- Ktoś podszywa się pod moją mamę, potrzebuję pomocy , Hermiona. - wydra wypowiedziała zdanie z zniknęła pozostawiając po sobie nikłą powłokę. Fred myślał , że się przesłyszał ,, Hermiona w niebezpieczeństwie''. Te słowa huczały po jego głowie odbijając się głośnym echem.
- Musimy coś z tym zrobić ! - wykrzyczał Harry.
- Idę zawiadomić Zakon.- powiedziała jak w transie pani Weasley i wyszła do kuchni.
- Musimy działać teraz. Nie ma chwili do stracenia. - powiedział stanowczo Fred. Dla chłopaka liczyła się każda minuta. Po chwili w pokoju zaczęło się gromadzić coraz więcej osób. Przybyła Tonks z Lupinem i Moody oraz wielu arrorów. Wszyscy teleportowali się do domu państwa Granger. Wszędzie czuć było zapach magii i zaklęć niewybaczalnych. Weszli na piętro i skierowali się do pokoju gryfonki, a tam na łóżku dziewczyny leżała zapłakana matka gryfonki. Spojrzała się na nich z bólem w oczach i wyszeptała słowa przez ,które świat przyjaciół dziewczyny legł w gruzach.
- Zabrali ją , zabrali moją Mionkę.
- Kto? Kto zabrał pani Granger ?
- Nazywali się śmierciożercy...

**************************************************
Tadam ! :D Rozdział 2 :) Dziękuję za miłe komentarze . Następny rozdział już w najbliższy weekend ! :) Pozdrawiam  !;)

środa, 7 listopada 2012

Rozdział 1

Rozdział 1
-Hermiono, wstawaj śniadanie ! 
-Już idę mamo - odpowiada zaspanym głosem nastolatka. Dziewczyna usiadła na łóżku, sennym spojrzeniem omiotła swój pokój. Jej wzrok padł na kalendarz. Dokładnie za tydzień Hermiona będzie siedzieć z przyjaciółmi w jednym z przedziałów Expresu Hogwart jadąc do swojej ukochanej szkoły. Na samą myśl o przyjaciołach zrobiło jej się cieplej na sercu. Nie pojechała w tym roku na wakacje do Weasleyów, te wakacje chciała spełnić z rodziną, ale czy to jej wina , że tak bardzo się stęskniła za rudzielcami i czarnowłosym przyjacielem ? 
-Hermiono ! Ile można na ciebie czekać ?
Tak pani Granger nie była kobietą cierpliwą i Hermiona wiedziała, że jeśli jej mama się zdenerwuje nie będzie miała przyjemnego i spokojnego poranka. Tak więc ruszyła swoje 4 litery, zgarnęła ciuchy leżące na krześle i poszła do łazienki. Przeglądając się w lustrze spostrzegła śliczną 16-latkę, której oczy patrzyły z zainteresowaniem na świat. Jej szopa na głowie zmieniła się w śliczne loki przez co nadały dziewczynie wdzięku. Musiała przyznać zmieniła się i to bardzo. Ubrana, z delikatnym makijażem i z uśmiechem na ustach ruszyła w stronę kuchni gdzie jak przypuszczała czekali na nią jej rodzice.Przywitała się z nimi krótkim ,, Dzień dobry '' i zaczęła wcinać naleśniki przygotowane przez jej mamę. Nagle dziewczynę jakby olśniła rzecz o której do tej pory zapomniała ,,POKĄTNA''. No tak. Czarownica zdała sobie sprawę, że nie ma kupionych rzeczy do Hogwartu.
- Tatusiu , podwiózłbyś mnie dzisiaj na Pokątną, za tydzień jadę już do Hogwartu a nie ...
Jej wypowiedź przerwał brzdęk tłuczonego szkła, razem z ojcem spojrzała w kierunku swojej matki, która stała tyłem do nich zmywając naczynia. Spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Mamo nic ci nie jest ?
-Nigdzie nie pojedziesz...- wyszeptała kobieta.
-Że co proszę ? 
- NIGDZIE NIE POJEDZIESZ, NIE POJEDZIESZ DO ŻADNEGO HOGWARTU ! - odwróciła się krzycząc na córkę kobieta. Dziewczyna spojrzała na matkę z niedowierzaniem. Jak ? Jak ona mogła coś takiego powiedzieć? Przecież Hogwart to jej drugi dom ! Spojrzała na swojego ojca, ten patrzył na nią ze współczuciem. 
- Ale dlaczego !? Powiedz mi dlaczego ?!
- Bo tam jest niebezpiecznie słyszysz ? Sama mówiłaś, że coraz więcej jest zabójstw, zaginięć... Zrozum boję się o ciebie.
-Ale ja tam jestem bezpieczna ! Hogwart jest jednym z najbezpieczniejszym miejsc na ziemi ! Zrozum mamo! Jak kocham się uczyć , kocham magię , kocham Hogwart ! A co z moimi przyjaciółmi ? Co mam im powiedzieć !? 
-Muszą zrozumieć Hermiono. Ty w tym roku na pewno nie pojedziesz i radzę ci się zacząć przygotowywać do chodzenia do NORMALNEJ szkoły ! 
- Nienawidzę cię , nawet nie wiesz jak bardzo mnie ranisz ! - Wykrzyczała zrozpaczona Hermiona i uciekła na górę do swojego pokoju. Z płaczem rzuciła się na łóżko nie mogąc uwierzyć, że może już nigdy nie będzie mogła spotkać się z przyjaciółmi, że nie będzie się uczyć Transmutacji , nawet zaczynało jej brakować Malfoya i Snape'a. Jej płacz nasilił się. Nie rozumiała tego , chciała zrozumieć. ,,Merlinie, Dlaczego ty mnie tak każesz ?'' tylko takie myśli chodziły jej po głowie. Słyszała podniesione głosy rodziców. Pewnie tata próbuje mamie przemówić do rozsądku, lecz zapewne rezultaty będą marne , jak zwykle zresztą. Pani Granger była osobą upartą jak osioł, nie potrafiącą zrozumieć, że czasami nie ma racji. Brunetka po kilku godzinach leżenia i płakania postanowiła wstać i iść na spacer. Weszła do łazienki i spojrzała w lustro. Zaczerwienione oczy i nos , potargane włosy, drżące usta. Tak w tym momencie wyglądała gryfonka. Ogarnięcie jej zajęło tylko 15 minut , nie miała ochoty się stroić, chociaż pogoda na zewnątrz była piękna. Zeszła na dół po drodze spotykając ojca. Uśmiechnął się do niej współczująco a zarazem pokrzepiająco i przytulił ją, a ta ufnie wtuliła się w niego. 
- Próbowałem córeczko, na prawdę próbowałem.Wiem jak ci trudno żyje się bez przyjaciół. Dla mnie mogłabyś jechać do Hogwartu wierzę, że tam byłabyś bezpieczniejsza niż tu, ale wiesz jaka jest twoja matka. Porozmawiam z nią jeszcze, najwyżej będę musiał się wyprowadzić z własnego domu.
Dziewczyna spojrzała się na ojca. Nie wierzyła, że jej rodziciel ją tak rozumie. Zawsze myślała, że to matka powinna najlepiej rozumieć córkę a u niej jest na odwrót. To zawsze tacie mówiła co jej leży na wątrobie, on ją pocieszał i spędzał z nią więcej czasu. Jej matka była kobietą zapracowaną, Hermiona rozumiała to lecz było jej smutno widząc jak w rodzinie Weasleyów Molly ma czas dla swojej najmłodszej córki Ginny. Nastolatka uśmiechnęła się smutno do ojca i pokiwała na znak, że rozumie.
-Idę się przejść, nie wiem o której wrócę w razie czego dzwoń. - Pomachała ojcu na do widzenia i wyszła z mieszkania. Było jej ciężko bardzo. Zawsze cieszyła się, że jest koniec wakacji i wróci do Hogwartu a teraz? Łzy zaczęły płynąć strumieniami po policzkach dziewczyny tworząc własne drogi. Nastolatka nie zauważyła kiedy doszła do parku , usiadła na jednej ze stojących w nim ławek i płakała. Po prostu płakała. Nie wstydziła się okazywać swoje emocje. Była totalnym przeciwieństwem jej przyjaciela Ronalda. Ron, Ginny , Harry , George i Fred ... Ile ona by dała aby chociaż jedna z tych osób była tutaj. Westchnęła. Nawet nie ma sowy żeby ich poinformować o wszystkim. 
-Hermiona ! 
Jej rozmyślania przerwało nawoływanie. Odwróciła się w stronę z której dochodził głos. Zobaczyła biegnącego w jej stronę czarnowłosego chłopaka.
- Harry !
Dziewczyna podbiegła do chłopaka rzucając mu się w ramiona.Ten tylko mocno ją przytulił. Byli jak rodzeństwo zawsze razem.
- Hermiono jak dobrze cię widzieć. Nawet nie wiesz jak mi cię brakowało.
- Mi ciebie też Harry...- szepnęła dziewczyna ze smutkiem. Chłopak musiał go wyczuć bo odsunął przyjaciółkę na długość swoich ramion. 
- Mionka...czemu płakałaś ? - ,,Mionka'' tak pieszczotliwie nazywał ją Harry. 
- Harry ja .. Oh Harry mama zabroniła mi jechać do Hogwartu słyszysz ? - Dziewczyna na nowo się rozpłakała. Harry spojrzał na nią z szokiem. ,,Nie to tylko jakiś głupi żart, Hermiona zaraz się rozśmieje'' takie myśli błądziły po głowie wybrańca. Lecz gdy zobaczył, że jego przyjaciółka nadal płaczę , uwierzył w jej słowa. Przytulił z całej siły dziewczynę i usiadł z nią na ławce. Ta wypłakiwała się w jego koszule, chłopaka nie obchodziło to, że będzie ona cała mokra, chciał aby z dziewczyny zeszły wszystkie emocje. Szczególnie te negatywne. Gdy Hermiona uspokoiła się na tyle aby mu opowiedzieć całą historię. 
-Miono ! Obiecuję ci, że coś wymyślę. Słyszysz ? Jeszcze pojedziesz z nami do Hogwartu obiecuję.
Dziewczyna bardzo chciała wierzyć w słowa swojego przyjaciela. Kiwnęła tylko głową i przytuliła się do niego. W końcu jednak nadeszła pora kiedy przyjaciele musieli się rozejść i każdy poszedł w swoje strony. Hermiona do domu a Harry do Nory. Dziewczyna wchodząc do domu rzuciła tylko krótkie ,,Już jestem'' i poszła do siebie, gdzie tylko gdy położyła się na łóżku usnęła.

Tymczasem w Norze
Fred jak zwykle siedział w swoim pokoju. Myślał o tym , że za równo tydzień będzie już w Hogwarcie. Czy się cieszył? Z jednej strony nie .. musiał znowu wziąć się do nauki i znosić ciągłe pretensje ze strony nauczycieli. Z drugiej jednak strony zaczną się rozgrywki Quidditcha więc na pewno będzie ciekawie no i spotka się z przyjaciółmi, a szczególnie z pewną brunetką. Tak ta dziewczyna coraz częściej zajmowała myśli chłopaka, ale on tłumaczył sobie to tym , że co roku przyjeżdżała na wakacje a w tym roku nie. Jego przemyślenia przerwały hałasy na dole. ,,O co może chodzić przecież nie ma jeszcze obiadu'' zastanawiał się rudowłosy. Zszedł po schodach i poszedł do salonu gdzie siedziała cała jego rodzina. Ze strzępki rozmów usłyszał tylko jedno imię ,,Hermiona''.
- Yhyhym ! Czy ktoś mi może wytłumaczyć o co chodzi ? - wszyscy spojrzeli się na niego jakby urwał się z księżyca. Dopiero teraz spojrzał na osoby w tym pomieszczeniu. Ron miał ukrytą głowę w rękach, na policzkach Ginny śliniły łzy , George wpatrywał się w ścianę , Molly zakrywała usta dłonią, Artur kiwał głową niedowierzając, a Harry zaciskał dłonie na oparciu kanapy. Siedzieli tak przez kilka minut nie wiedząc co powiedzieć. Fred zaczął się niecierpliwić.
- No wyjaśni mi ktoś o co chodzi czy nie ?! - Chłopakowi powoli puszczały nerwy , no bo ile można czekać ?
- Hermiona nie może jechać z nami do Hogwartu... - powiedział George spoglądając smutno na swojego bliźniaka. George kochał Hermione jak siostrę , wszyscy kochali dziewczynę jak siostrę. Chociaż niektórzy rudzi przedstawiciele płci męskiej może trochę bardziej...
-Aaaaleee jak to ? - zapytał jąkając się Fred. ,, Nie , to jakiś kiepski żart '' myślał rozpaczliwie.
- Jej mama powiedziała, że to jest niebezpieczne. Powiedziała, że nigdzie nie pojedzie i koniec dyskusji.Płakała, błagała swoją mamę, ale to nic nie dało...ahh.... -dopowiedział Harry, który cały czas przed oczami miał twarz przyjaciółki. 
- Musimy coś zrobić ! Hermiona musi jechać do Hogwartu ! Ona jest urodzoną czarownicą ! Bez niej Hogwart nie będzie taki sam! Ja nie będę taki sam ... - ostatnie zdanie chłopak wyszeptał choć zdawało mu się, że słyszał je jeszcze jego brat bliźniak. 
- Nic nie możemy zrobić , to rodzice Hermiony a dokładniej jej mama musi się zgodzić, bo z tego co mi wiadomo to jej ojciec chce aby ona pojechała. Musimy czekać. - powiedział pan Weasley. Fred nie mógł tego słuchać. Że mają czekać? Niby na co ? Na pierwszy września kiedy będą wsiadać do expresu bez Miony ?! To niedorzeczne. Chłopak wszedł do swojego pokoju i usiadł na parapecie. Po jego policzku spłynęła jedna samotna łza.
- Znajdę sposób. Obiecuję Hermiono. Znajdę sposób i pojedziesz z nami do Hogwartu. Ze mną- Chłopak wyszeptał zdanie wpatrując się w piękny księżyc. Wiedział już, że coś czuje do młodszej gryfonki lecz nie wiedział dokładnie co. Nie przypuszczał, że w tym samym momencie osoba o której tak intensywnie myśli spogląda na ten sam księżyc co chłopak. 

*****************************************************************************
TADAM ! :) Oddaje do waszej dyspozycji rozdział numer jeden ;) ! Jestem z niego całkiem zadowolona, nie jest jakiś nadzwyczajny, ale mógł być gorszy. Dziękuję za miłe słowa pod ostatnim rozdziałem ;) Postaram się dodawać rozdziały regularnie szczególnie teraz kiedy siedzę chora w domku :) Pozdrawiam :) 

poniedziałek, 5 listopada 2012

Prolog

                                                           Prolog 
Siedzieli na dachu jego domu patrząc na wschód słońca. Ona zaspana, z rozwianymi włosami, ze śmiejącymi się oczami w których odbijała się wielka, pomarańczowa kula słońca. On patrzący się na nią z podziwem w oczach oraz z wielkim zainteresowaniem na twarzy. Gdy był przy niej nic innego się nie liczyło. Czuł się lekki jak piórko a w sercu czuł błogość. Ona za każdym razem kiedy był obok niej dostawała dreszczy. Jego łobuzerski uśmiech przyprawiał ją o palpitacje serca.Czuła jego wzrok na sobie. Odwróciła wzrok w jego stronę i uśmiechnęła się. On jak zwykle uśmiechnął się łobuzersko. Zapatrzeni sobie w oczy nie zwrócili uwagi na to że ktoś ich widzi. Że oczy tej osoby cisną w rudowłosego chłopaka piorunami. Nie słyszeli myśli  tej osoby,może to i lepiej ? W końcu nie każdy chyba chciałby usłyszeć na swój temat ,,piękną'' wiązankę epitetów.Oni. Tak różni a jednak tak do siebie podobni. Są jak ogień i woda. Ona spokojna , on żywiołowy. Czy los pozwoli im być razem ? Czy rodzina i przyjaciele pozwolą im być razem ? Tego nie wiedzieli. Nie wiesz także tego i  ty drogi czytelniku. Jednego możemy być pewni los będzie im płatać masę figli tych pozytywnych i tych negatywnych. Zainteresowany ? Więc zagłęb się dalej w ich niesamowitą historię. W historię pary z gryffindoru .

****************************************************************
Witam wszystkich ! :) Będę podpisywać się jako Mania :) Pisałam już jedno opowiadania potterowskie zupełnie nie kanoniczne ;) Tylko tamto pisałam w wieku 12 lat ;) teraz mam 14 ;) Liczę na szczere komentarze  :)) Pozdrawiam :D