środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 29 - ,,Ona się poddaje Fred. Nie walczy."

Rozdział 29 
Biegłem potrącając po drodze innych uczniów co jakiś czas krzycząc ,,Przepraszam". W mojej głowie kołatała się jedna myśl, jedno słowo dzięki czemu na nowo miałem ochotę żyć. 
Wróciły.
Nareszcie po okołu 2 tygodniach będę mógł na nowo przytulić, pocałować i porozmawiać. Znowu będę mógł żyć dla niej. Być z nią. Znowu będę mógł zobaczyć jej pełne dobroci czekoladowe oczy. Znowu będę mógł ucałować jej różane usta. Jak na najnowszej miotle wpadłem do skrzydła szpitalnego. W jednej chwili stanąłem w miejscu nie mogąc uwierzyć własnym oczu. Leżała tam. Na czwartym łóżku po prawej stronie. Teraz jej ubrudzone brązowe loki leżały w nieładzie na białej poduszce, sine usta, szramy zdobiące jej policzki oraz ręce tak strasznie zmieniły jej wygląd. Wokół niej kręciło się mnóstwo osób. Przyglądałem się jej nie mogąc uwierzyć co te potwory z nią zrobiły. Na drżących nogach podszedłem do łóżka na którym leżała. Złapałem jej dłoń.
- Hermiona.... 
Mój cichy szept wypełnił pomieszczenie współgrając z pikaniem różnych mugolskich zapewne urządzeń do których podpięta była moja ukochana. Na szafeczce nocnej obok były poustawiane różnokolorowe eliksiry. Moje oczy utkwione były jednak w nią. Moją muzę. Moją ukochaną. Nie zwracałem uwagi na magomedyków krzątających się obok mnie. To się teraz dla mnie nie liczyło. Poczułem jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Odwróciłem stęskniony wzrok od Hermiony, za mną stał mój młodszy brat. Patrzył na mnie ze smutkiem.
- Ona się poddaje Fred. Nie walczy. - powiedział nie kryjąc rozpaczy. Zobaczyłem jak ledwo stojąca za nim Ginny podpiera się mocniej o ile to możliwe o Harrego, który ukrył twarz w jej rudych włosach. Słyszałem szloch siostry. Strach i niedowierzanie sparaliżowały moje ciało. Nie mogłem wydusić żadnego słowa. Patrzyłem tylko na mojego brata pustym wzrokiem.
- Ile ? - zapytałem, chciałem wiedzieć ile będę mógł się nią nacieszyć.
- Nikt tego nie wiem Fred. - powiedział po dłuższym zastanowieniu szeptem, po czym spuścił wzrok. Wiedziałem, że jemu również jest ciężko w końcu była ona dla niego jak siostra.
- Gdzie jest George ? - powoli mój umysł zaczynał myśleć racjonalnie. Moje serce krawiło i biło bardzo szybko.
- Pomaga przy ewakuacji uczniów. Bitwa się zbliża. - tym razem te słowa wypowiedział czarnowłosy chłopak stojący niedaleko. Pokiwałem ze zrozumieniem głową. Odwróciłem się od nich plecami i złapałem chłodną dłoń czekoladowookiej. Uśmiechnął się lekko przypominając sobie jak ciężko jej było się przyzwyczaić do chodzenia i trzymania za rękę.
Nagle drzwi do Skrzydła Szpitalnego się roztworzyły, a przez nie wbiegła nasza pani wicedyrektor. Jej zawsze idealny kok w tym momencie był rozwalony i ledwo można go było nazwać kokiem. Jej ręce trzęsły się ze zdenerwowania, a usta były zaciśnięte w wąska linię.
- Zaczęło się. - zdążyła tylko powiedzieć, w tym samym czasie coś huknęło. Spojrzeliśmy wszyscy na siebie. Wiedzieliśmy co to oznacza, szykowaliśmy się do tego już od dłuższego czasu. Spojrzałem na moją dziewczynę. Wstałem i nachyliłem się nad nią. Wydawało mi się, że widzę jej delikatny uśmiech.
- Wrócę tu, a wtedy Ty masz wyzdrowieć rozumiesz ? Będę walczyć dla ciebie i za ciebie. Będę walczyć o przyszłość. O naszą przyszłość skarbie rozumiesz ? Będę walczyć bo do cholery cię kocham i nie pozbędziesz się mnie tak łatwo Mała.
Pocałowałem ją jak jeszcze nigdy. Czułem, że to może być nasz ostatni pocałunek, lecz nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli. Po moim policzku spłynęłatylko jedna łza. Czas walczyć.

*

Słyszałem wszystko. Wszystkie słowa Freda rozbrzmiewały w moich uszach. Widziałem jak po jego policzku spływa łza. Czułem jak dziewczyna, która jest w moich ramionach zaczyna drżeć. Czułem jak jej łzy moczą moją koszulę.
- Ginn... - dziewczyna spojrzała na mnie.- Wiesz jak bardz zależy mi na Tobie. Wiesz o tym dobrze prawda ? Gdyby jednak mi się dzisiaj coś stało... obiecaj mi że będziesz żyć dalej. Że się nie poddasz. Że będziesz zawsze moją Ginewrą Molly Weasley. Obiecaj mi to.
Rudowłosa pokiwała delikatnie głową na moją prośbę. Wiedziałem, że ciężko nam się będzie rozstać podczas walki, jednak to będzie dla niej bezpieczniejsze. Poczułem jak Ginny powoli mnie całuje. Zamknąłem oczy rozkoszując się w tym słodkim pocałunku. To było nasze pożegnanie. To było nasze ,,Do zobaczenia".

*

Patrzyłem na moją siostrę, patrzyłem na mojego brata. Widziałem jak jest im ciężko. Zamknąłem oczy rozmyślając o NIEJ. Nikt nie wiedział o NAS, bo w sumie czy byliśmy już jacyś MY? Co prawda spędzaliśmy dużo czasu, wygłupialiśmy się, rozmawialiśmy, przytulaliśmy, lecz czy to już było to ? Westchnąłem oczy. Tak bardzo chciałem ją zobaczyć.
- RONALDZIE WEASLEY JEŚLI BĘDZIESZ MI KAZAŁ TAK DŁUGO NA SIEBIE CZEKAĆ TO OBIECUJĘ, ŻE NIE DOŻYJESZ POCZĄTKU TEJ BITWY. - i nagle drzwi do Skrzydła ponownie się roztworzyły, a w nich stanęła śliczna czarnowłosa dziewczyna. Była wściekła widziałem to, lecz taką lubiłem ją jeszcze bardziej. Powoli podeszłem do niej czując, że wszyscy się na nas patrzą. Rzuciła się na mnie i zaczęła bić w moją  klatkę piersiową swoimi drobnymi piąstkami.
- Myślisz.... że... to... takie... łatwe... kiedy ... nie ... wiesz... gdzie ....znajduję ...się...osobą... na...które...Ci...zależy... wiedząc....że ....za ...chwilę ...rozpoczyna ...się ....prawdziwa...bitwa... - widziałem jak w jej oczach pojawiają się łzy.- jesteś... palantem....debilem...idiotom... bęc..
Nie dałem jej dokończyć. Objąłem ją w pasie i delikatnie pocałowałem. Czułem jak pod wpływem pocałnku się rozluźnia.
- Ja ciebie też kocham Parvati. - wyszeptałem prosto w jej malinowe usta.

*

Stałem przy schodach. Pomagałem już ostatnim osobom w ewakuacji. Czułem, że dobrze robię pomagając. Co chwila jednak rozglądałem się za ciemnymi włosami i tak samo ciemnymi oczami. Nie mogłem jednak ich dojrzeć. Westchnąłem zrezygnowany. Nie chciałem wierzyć, że odjechała tak bez pożegnania.
- George, George kiedy Ty się nauczysz żeby mieć oczy dookoła głowy? - ten głos poznałbym wszędzie. Odwróciłem się i z uśmiechem wpatrywałem się w stojącą przede mną dziewczynę. Przytuliłem ją do siebie a następnie pocałowałem w czubek głowy.
- Kocham Cię George. - jej cichy szept wypełnił cały korytarz na 7 piętrze.
- Ja ciebie też Angelino.

*

Blondynka i szatyn stali na przeciwko siebie na jednym z korytarzy. Uśmiechy nie schodziły im z twarzy. Trzymali się za ręce.
- Kocham Cię jak mój budyń.
- Ja ciebie kocham jak zielarstwo.
Po tym romantycznym wyznaniu złączyli się w nieśmiałym pocałunku.

*

Poczciwy staruszek stał na wieży astronomicznej. Wiedział, że właśnie nadszedł czas, kiedy wszystko może się zdarzyć. Wiedział, że ta bitwa przyniesie wiele strat. Nie wiedział jednak ile cennych i ważnych osób straci.


****************************************
 No i mamy rozdział 29.
Pisany na komputerze u kuzyna więc mogą pojawić się błędy, bo niestety nie jestem przyzwyczajona do tej klawiatury -,-
Rozdział miał się pojawić dużo wcześniej ponieważ rozpoczęłam ferie w tym tygodniu. Niestety dopadło mnie przeziębienie tak więc początkowe dni spędziłam w łóżku nie myśląc nawet o pisaniu.
Opowiadanie dobiega końca jak sami widzicie w mojej głowie jednak już zrodził się pomysł na 2 kolejne opowiadania i dzisiaj daję wam krótkie zapowiedzi ich. Opowiadania oczywiście Fremione.
Opowiadanie Primo,, Zakład o miłość."
10 Rozdziałów + epilog ( mniej więcej)
Opowiadanie rozgrywa się w szkole. + Nie zachowany kanon. Dużo rzeczy zostaną zmienione.
Fred szkolny bożyszcza czarownic, łamacz serc..Elita Hogwartu.
Hermiona skromna szara myszka,nie rzucająca się nikomu w oczy, marzycielka. 


Opowiadanie Secundo,, Odzyskać to co zapomniane."
ok. 20 rozdziałów ( z możliwością przedłużenia) + epilog
Opowiadanie rozgrywa się w czasach po szkole. Czasami jednak będą wspomnienia ostatnich 2 lat nauki w Hogwarcie.
Fred zakochany jednocześnie zraniony przez los młodzieniec.
Hermiona poszukiwaczka swoich własnych wspomnień.
Macie do wyboru. Liczę na waszą pomoc, które opowiadanie mam zacząć publikować jako pierwsze. Proszę o komentarze i wyrażanie swojej opinii :)
Pozdrawiam i do następnego ! :)))

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 28 - ,,Najlepszy na świecie."

Rozdział 28
Życie jest to najcenniejsza rzecz jaką posiada człowiek. To coś co może nam odebrać jedynie śmierć. To my decydujemy jak nasze życie się potoczy. To od nas zależy jakie będzie. Leżąc na zimnej marmurowej podłodze przywoływałam w myślach najpiękniejsze chwile. Słyszałam jakby z oddali głos Ginny, słyszałam jej szloch. Przekręciłam delikatnie głowę w jej stronę. Posłałam nikły uśmiech, chcąc ją jakoś uspokoić. Widziałam jej kryształowe łzy spływające ciurkiem po policzkach, jej potargane rude włosy. Chciałam ją zapamiętać jako uśmiechniętą nastolatkę. Wiedziałam, że już długo nie pożyję. Czułam, że to kwestia kilku minut. Powoli sunęłam wzrokiem po twarzach śmierciożerców. Widziałam ich szydercze uśmiechy. Widziałam ich pałające nienawiścią oczy, lecz może nie wszystkich. Jedne, czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie ze smutkiem i chociaż starały się to ukryć, ja to doskonale widziałam. Spojrzałam się na brudny sufit w tym pomieszczeniu. Nie tak wyobrażałam sobie swoją śmierć. Chciałam dożyć sędziwego wieku. Chciałam móc wychować swoje dzieci, a potem pomóc przy wnukach. Jednak los chciał chyba inaczej. Po moim policzku popłynęła jedna łza na wspomnienie pewnego rudowłosego chłopaka.
Fred. 
Tak bardzo nie chciałam od niego odchodzić bez żadnego pożegnania.
Tak nie chciałam go zostawiać. 
Tak bardzo chciałam móc zostać z nim. 
Tak bardzo chciałam żyć. 

Poczułam szarpnięcie, tak jakby ktoś mnie kopnął. Jakieś 2 metry ode mnie z wyciągniętą w moją stronę różdżką stał Voldemort. Uśmiechał się do mnie z ironią.
- No Granger wielki Potter zostawił was na naszą pastwę. Nie przybył po was. ZOSTAWIŁ. Cóż z niego za przyjaciel prawda ? - zadał mi pytanie chociaż wiedziałam, że było ono tylko retoryczne. Spojrzałam się w oczy tego potwora. 
- Najlepszy na świecie. - wyszeptałam cicho w jego stronę. Wiedziałam, że to usłyszy. W pomieszczeniu panowała bowiem niczym nie zmącona cisza. Jaszczur nic nie powiedział tylko rzucił na mnie Crucio. Moje ciało przeszył niewyobrażalny ból, jednak nie krzyczałam. Zacisnęłam usta w wąską linię, pozwoliłam jedynie aby po moich policzkach płynęły swobodnie łzy. Słyszałam krzyk Ginny, przez co moje serce zakuło mnie. Tak bardzo nie chciałam żeby cierpiała. Była dla mnie jak siostra i nie chciałam żeby cokolwiek jej się stało. Zamknęłam oczy mając nadzieję, że już ich nie otworzę. Nie chciałam tu być. Z bólu i wszystkich emocji zemdlałam.

*

Krzyczałam - aby zostawili ją w spokoju.
Groziłam - że jeżeli coś jej się stanie nie daruję im tego.
Błagałam - Merlina, aby sprowadził pomoc.
Płakałam - widząc ból jaki doznawała moja przyjaciółka.
Cierpiałam - wiedząc, że nie mogę jej pomóc.
Marzyłam - aby znaleźć się z daleka od tego miejsca.
Wierzyłam - że jest nadzieja aby nas ocalić.

Nie mogłam patrzeć na to jak Miona obrywa kolejnym Crucio. Mimo wszystko byłam z niej dumna. Nie krzyczała z bólu. To że go czuła można było zauważyć po spływających po jej policzkach łzach. Czułam jej ból patrząc na nią. Była dla mnie jak starsza siostra, którą zawsze chciałam mieć. Już od pierwszego roku kiedy byłam w Hogwardzie powstała między nami nić porozumienia. Hermiona często pomagała w wypracowaniach i pracach domowych tak aby nikt nie wiedział. Nie to żebyśmy wstydziły się siebie. To nie tak. Po prostu nie chciałyśmy zbędnych pytań. Z roku na rok więzi między nami zacieśniały się. Ja mówiłam jej o swoich problemach a ona mi o swoich. W każde wakacje nie mogłam się doczekać kiedy to właśnie ona przyjedzie. Zżyłyśmy się ze sobą bardzo. Z biegiem czasu stałyśmy się siostra, kimś dla siebie najważniejszym. To zawsze do niej mogłam udać się po radę, to ona słuchała opowiadań o moich miłościach, to z nią wyzywałam na nauczycieli kiedy postawili mi złą ocenę. Przymknęłam oczy wspominając wszystkie szczęśliwe z nią chwile. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, lecz nagły huk przywrócił mnie do ziemi. Niespodziewający się tego śmierciożerca wypuścił mnie z czego ja skorzystałam i pognałam do leżącej już na podłodze Hermiony. Spojrzałam na jej bladą twarz i zamknięte oczy.
Nie, nie, nie. Miona proszę Cię tylko nie Ty. 
Po moich policzkach zaczęły płynąć słone łzy. Nie zwracałam uwagi na to co się działo dookoła. Trzymałam chłodną dłoń przyjaciółki mając nadzieję, że otworzy oczy i uśmiechnie się do mnie tak jak zawsze. Nic takiego jednak się nie stało. Klęczałam obok niej prosząc Merlina o pomoc.
- Ginny ! - odwróciłam się powoli w stronę osoby, która mnie wołała. W moją stronę biegł nie kto inny jak młody Potter. Dobiegł do mnie i przytulił. Wtuliłam się w niego ufnie. Jego wzrok padł na Hermione. 
Miona 
Cichy szept zielonookiego dobiegł do mych uszu. 
- Już was stąd zabieram. - powiedział. - Tonks ! Musisz mi pomóc.
Już po chwili stała przy nas kobieta w fioletowych włosach. Złapała mnie i Pottera za rękę który złapał również i brązowooką. Poczułam szarpnięcie w okolicach pępka, poczuwszy trawę pod stopami, upadłam zmęczona na nią. Zamknęłam oczy, czułam że odpływam. Moje ciało wypełnił spokój.
Byłyśmy w domu, bezpieczne. 



**********************************************
A więc jest rozdział 28 :)
I no cóż mam dla was kilka informacji.
,,Para w Gryffindorze" powoli dobiega końca. Przewiduje jeszcze 2 rozdziały + epilog.
Po opowiadaniu ,,Para w Gryffindorze" mam pomysł na kolejne opowiadanie również Fremione lecz po zakończeniu edukacji. Do końca stycznia- połowy lutego pragnę zakończyć to opowiadanie, a nowe jeśli ktoś będzie je czytać chce zacząć na początku marca :)
Pozdrawiam :)