poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 23 - ,,Aaaa.. ty to uważasz jako zajebistość ja to uważam jako głupotę.''

Rozdział 23
Była kolacja. Wszystkie osoby w Wielkiej Sali omawiały szczegóły balu, byłam jedną z nich. Myślałam w co się ubrać i doszłam do wniosku, że wypad do Hogsmeade będzie konieczny. Pojawił się tylko jeden szczegółowy problem. Nie miałam z kim się wybrać na zakupy. Z chłopakami nie pójdę. Chciałam zaskoczyć ich swoim strojem. Z Ginny się nie odzywam. Rozglądałam się po Wielkiej Sali mając nadzieję na olśnienie. I rzeczywiście dostałam go. Przyglądałam się stołowi krukonów i wtedy mój wzrok padł na moją blondwłosą koleżankę. Z uśmiechem dokończyłam jedzenie i rzucając Zaraz Wracam ruszyłam w kierunku Luny. 
- Hej. Luno mogę mieć do ciebie pytanko ? - zapytałam się dziewczyny. Blondynka uśmiechnęła się do mnie ciepło. 
- Witaj Hermiono. W czym mogę ci pomóc ? 
- Widzisz, czy chciałabyś wybrać się ze mną do wioski w sobotę na zakupy ? - uśmiech nie schodził z twarzy mojej koleżanki, która twierdząco pokiwała głową przez co mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. 
- To o 10 przy Wielkiej Sali ? - zapytała się mnie krukonka. Pokiwałam głową na zgodę i już miałam odchodzić, gdy zatrzymał mnie kogoś krzyk. 
- Granger! Chcesz iść ze mną na bal ? Oczywiście, że chcesz.- odwróciłam się i zobaczyłam stojącego na ławce Briana Comela. Przystojnego krukona z siódmego roku. Niestety uroda i rozum nie idą w parze w jego przypadku. Był zbyt pewny siebie i strasznie zarozumiały. Czasami myślałam czy nie powinien on być w Slytherinie. Spojrzałam na niego jak na idiotę. 
- Wybacz Comel, ale mam już partnera i to na pewno nie jesteś ty. - powiedziałam uśmiechając się wrednie. Po szkole niosły się plotki, że chłopak jest we mnie zadurzony i próbuję zwrócić moją uwagę na siebie. Chłopakowi zszedł lekko uśmiech z twarzy, ale nie dał po sobie poznać, że jakoś odczuł moją odmowę. 
- To nie możliwe beybe. Ja jestem tak zajebisty, że wszyscy się chowają od błysku mojej zajebistości.- powiedział dumnie wypinając klatkę. Zaśmiałam się. Czułam wzrok całej szkoły wraz z gronem pedagogicznym. Czułam palący wzrok mojego chłopaka. Odwróciłam się do niego i posłałam mu uspokajający uśmiech. 
- Aaaa.. ty to uważasz jako zajebistość ja to uważam jako głupotę. - cała szkoła roześmiała się serdecznie na moje porównanie. - Zresztą, gdybyś nie wiedział to status mam W ZWIĄZKU. 
Odwróciłam się od niego i zamierzałam wrócić do przyjaciół. Nie przewidziałam jednak, że wściekły Comel złapię mnie za ramię i siłą odwróci. 
- Nie zadzieraj ze mną kotku. Mnie się nie zostawia na lodzie. - powiedział wręcz sycząc i w tym momencie byłam pewna, że tiara przydziału popełniła poważny błąd nie przydzielając go do wężyków. Cała sala zamarła. 
- Radzę Ci ją puścić Comel. - wściekły ton Freda doprowadził do tego, że po moich plecach przeszły ciarki. Odwróciłam się i spostrzegłam, że zmierza on w naszym kierunku. Przełknęłam ślinę, zły Fred wcale nie oznaczał nic dobrego, a to, że za nim szedł George i Lee nie dodawało mi otuchy ich miny również wskazywały na to, że nie podoba im się ta cała sytuacja. Kawałek za nimi w bojowych pozycjach stali Harry, Ron, Seamus, Dean i Neville. Westchnęłam. 
- Co wzdychasz ? - zapytał Brian, który trochę stracił pewności siebie. 
- Będą kłopoty.- Jego uścisk na moim ramieniu zelżał, co pozwoliło mi wyrwać się z jego uścisku. W kilku sekundach znalazłam się przy moim bliźniaku, który automatycznie objął mnie. 
- Nic ci nie jest ? - zapytał, czuło spoglądając na mnie. Wtuliłam się w niego.
- Nie, trochę mnie ramię boli....,ale to nic. - dodałam szybko czując jak mięśnie mojego chłopaka się napinają.
- Jeszcze raz będziesz się jej narzucać to inaczej pogadamy. - rudowłosy powiedział do Briana i razem ze mną ruszył w kierunku wyjścia. Za nami poszli nasi przyjaciele i w niedługim czasie siedzieliśmy w naszym pokoju wspólnym rozkoszując się chwilą spokoju.

*

- Panie, nudzi mnie już to całe udawanie. - pewna kobieta klęczała przed swoim panem i władcą.
- Jeszcze trochę moja droga. Cały nasz plan będzie miał finał na ich wielkim balu. - powiedział prawie sycząc. Kobieta z obłędem w oczach wpatrywała się w czarną postać.
- A co z tym wyrzutkiem panie. W końcu się zorientują, że nie ma dwóch osób. - powiedziała.
- Ale wtedy ciebie i jej już nie będzie tam. To będzie wielka niespodzianka. - powiedziała z dumą postać. Tak, ciemne czasy nadchodzą.


****************************************************************
Jest kolejny rozdział :) Krótszy, ale kolejny... uwaga, uwaga będzie dłuższy i to pewne :D 

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 22 - ,,Dzięki Potter, moja dziewczyna woli naukę ode mnie.''

Rozdział 22
Był 26 października. Czwartek. Wstałam jak co dzień, wykonałam poranną toaletę, ubrałam się normalnie i zeszłam na dół. W Pokoju Wspólnym było wiele osób co mnie szczerze powiedziawszy zdziwiło. Zrobiłam kilka kroków w przód i czyjeś ramiona porwały mnie. Unosiłam się kilkanaście centymetrów nad ziemią, wpatrując się w roześmiane oczy mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta co on oczywiście odwzajemnił. Zarzuciłam mu ręce na szyję, nie zauważając, że moja torba zsunęła mi się z ramienia i teraz leży na podłodze. 
- No nareszcie jesteś Hermiono. Już myślałem, że ten głąb nie da mi spokoju. Cały czas o tobie mówił i jęczał, że się stęsknił. - nasze jakże miłe zajęcie przerwał drugi z bliźniaków. Zwróciłam na niego swój wzrok, a potem znowu przeniosłam go na swojego chłopaka, którego policzki zaróżowiały lekko. Spojrzał morderczym wzrokiem na swojego brata. I już miał coś powiedzieć, lecz wspaniałomyślna JA mu przerwałam. 
- Mi też miło cię widzieć George! - roześmiana pocałowałam drugiego bliźniaka w policzek. Uśmiechnęłam się do nich i podeszłam do tablicy ogłoszeń gdzie zebrało się kilka osób. Już dochodziłam tam gdy poczułam ucisk na mojej ręce. Odwróciłam się i zauważyłam mojego chłopaka, który uśmiechał się do mnie łobuzersko. Odwzajemniłam uśmiech i po chwili poczułam jego usta na swoich. Objęłam go za szyję a jego ręce powędrowały do mojej talii. Cały Pokój Wspólny zaczął gwizdać i klaskać. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. Poczułam jak mój chłopak jeszcze bardziej przyciska mnie do siebie. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Lekko dysząc spojrzeliśmy na siebie. Nie potrzebowaliśmy słów,żeby się rozumieć. Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden dotyk a my już wiedzieliśmy co czuje nasza druga połówka. Czy było to normalne? Jeśli chodzi o świat magii to tak. Po chwili Fred z uśmiechem godnym huncwotów uklęknął przede mną i rozłożył ręce. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Ma księżniczko. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pogalopujesz ze mną na moim białym ogierze na bal zorganizowany na cześć Duchów, który odbędzie się 30 października. W jakże piękną noc, podczas której wytańczymy sobie świetlaną przyszłość. - słowa płynące z ust rudowłosego były magiczne i piękne. Nie spodziewałam się po nim takiej poezji. Byłam szczęśliwa, że jest moim chłopakiem. Z uśmiechem na ustach i łzami wzruszenia w oczach ukucnęłam przed nim i mocno się w niego wtuliłam. Chłopak objął mnie.
- Tak, tak pójdę z tobą na ten bal tylko nie wygłaszaj takich wzruszających tekstów. - powiedziałam z uśmiechem na co mój luby się zaśmiał. Pocałował mnie w czubek głowy i wstał podnosząc mnie. Zaśmiałam się perliście, kiedy zaczął okręcać się ze mną. Nasi przyjaciele śmiali się z nas, lecz nie dziwiłam  im się. Do porządku przywołał nas głos samego Golden Boya.
- Nie chce nic mówić, ale właśnie przegapiliśmy śniadanie i za chwilę spóźnimy się na transmutacje... ale ja nie chce nic mówić... - powiedział szybko Harry zauważając wzrok mojego chłopaka. Słowa zielonookiego podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Wyrwałam się z ramion mojego chłopaka i jak oparzona w biegu chwyciłam torbę i wybiegłam z Pokoju Wspólnego.

*

Moja wspaniała dziewczyna zostawiła mnie dla durnych lekcji a to dzięki komu? Dzięki Potterowi.
- Dzięki Potter, moja dziewczyna woli naukę ode mnie. - powiedziałem na pół poważnie. Pottero- makrelo uśmiechnął się do mnie i ruszył za swoją przyjaciółką ciągnąc za sobą mojego młodszego brata. Ja też nie wiedząc co ze sobą zrobić udałem się w kiepskim humorze na lekcje. Było mi gorąco więc zdjąłem z siebie bluzę. Gdy trzymałem ją w ramionach poczułem ten znajomy zapach. Mgiełka mojej dziewczyny delikatnie pieściła moje nozdrza. Już w weselszym humorze ruszyłem na lekcje. I kto by pomyślał, że zapach mgiełki ukochanej poprawi mi humor?


***********************************************
Doberek. Wybaczcie, że tak późno, ale... no właśnie.
Moja siostra w niedziele miała komunię przez co tamten i ten tydzień chodziłam z nią do kościoła. Dodatkowo problemy w szkole no i mój wujo zmarł przedwczoraj :C W sobotę mam pogrzeb.

Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. Kocham was <3
Mania