Rozdział 2
Czy czuliście się kiedyś wyprani ze wszystkich emocji, tacy puści w środku , nie mając nawet siły by płakać? Ja w tym momencie tak się czułam, nie jadłam za dużo , mówiłam zbyt mało a był to dopiero 2 dzień po tym jak usłyszałam, że nie jadę do Hogwartu. Czy moja mama się zmartwiła ? Szczerze ? Nic ją to nie obchodziło, ale przecież wcześniej taka nie była. Okey no może nie była jakąś super emocjonalną mamą, ale interesowała się mną, a teraz? Teraz mogłabym zniknąć a ona pewnie by nawet tego nie zauważyła. Czemu?Czemu ona się tak zmieniła? Nie chce nam spojrzeć w oczy, częściej kłóci się z tatą, o wszystko czepia się mnie. O co tu może chodzić?
- Hermiono kolacja !
Znowu, znowu trzeba tam zejść i słuchać jak się wszystkiego czepia. Jestem z nią sama w domu, tata już nie wytrzymywał i choć nie chciał mnie zostawić,to kazałam mu na jakiś czas pojechać do dziadków za miasto. Chociaż tam zazna chwilę spokoju.
-Ileż można na ciebie czekać bachorze ?!
Tak, to nie było podobne do matki Hermiony nawet jeśli kobieta nie była cierpliwą osobą to nigdy w życiu nie nazwałaby swojej jedynej córki ,,bachorem'' za bardzo kochała Hermionę. Dziewczyna zeszła na dół chowając swoją różdżkę w tylnią kieszeń, tak na wszelki wypadek. Ostatnio czarownica nie czuła się bezpiecznie w swoim domu. Miała przeczucie, że jest obserwowana. Dlatego poprosiła tatę aby wyjechał. To był jedyny sposób na uchronienie go. Mozolnie zeszła na dół do jadalni.
- Dłużej się nie dało ?! - dziewczyna usłyszała zimny ton głosu swojej matki.
- Przepraszam zamyśliłam się - rzekła pokornie nastolatka.
- Nie obchodzi mnie to, siadaj już.
Dziewczyna posłusznie usiadła na swoim miejscu przy stole zastanawiając się jak to możliwe, że jej matka tak szybko się zmieniła. Spojrzała w jej oczy, które zawsze były koloru mlecznej czekolady a teraz ? Teraz były czarne. W tym momencie gryfonka skojarzyła kilka faktów ,,Nie to nie możliwe''. Szybko wstała od stołu , dziękując i pognała do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i wyciągnęła różdżkę.
- Expectro Patronum. - wyszeptała. Z jej różdżki pojawił się jasny promyk a chwilę później stała przed nią srebrna wydra.
- Ktoś podszywa się pod moją mamę, potrzebuję pomocy , Hermiona - wypowiedziała krótka formułkę i kazała wydrze jak najszybciej dostać się do nory. Gdy wydra zniknęła z zasięgu wzroku Hermiony, jej drzwiami zadrżało a chwilę później wypadły one z zawiasów. W nich stanęła pani Granger, ale czy na pewno ?
- Co tu robiłaś tyle czasu ?
- Szukałam ciekawej książki do poczytania. - skłamała bez mrugnięcia okiem dziewczyna.
- Nie kłam mi tu w żywe oczy bachorze ! Mów - i w tym momencie stało się coś czego nastolatka nie przewidziała. Pani Granger wyciągnęła różdżkę z tylnej kieszeni. Dziewczyna zaniemówiła.
- Kim ty do cholery jesteś !? - zapytała z gniewem dziewczyna.
- Nie domyślasz się szlamo ?
W miejscu gdzie przed chwilą stała ,,matka'' dziewczyny w tym momencie stała Bellatrix Lestrange. Hermiona przetarła z niedowierzaniem oczy. Już miała wyciągnąć swoją różdżkę lecz poczuła ból w całym ciele. To śmierciożerczyni rzuciła na gryfonkę niewybaczalne zaklęcie. Zaklęcie Crucio. Po kilku minutach ból ustał. Dziewczyna spojrzała na kobietę stojącą przed nią, która patrzyła się na nią z szyderczym uśmiechem.
- Gdzie ... gdzie jest moja mama !?- zapytała z nienawiścią dziewczyna.
W tym momencie do pokoju gryfonki wszedł Lucjusz Malfoy trzymający jej matkę. Kobieta spojrzała na córkę z czułością.
- Mionka - wyszeptała zapłakała kobieta. Tak to była jej mama.
- Puśćcie ją ! Po co wam ona skoro macie mnie ? - zapytała dziewczyna. Za wszelką cenę chciała zyskać na czasie i ochronić rodzicielkę.
- Hmm... szlama ma rację , ale nie myśl , że twoja mamusia też nie poczuje bólu.- wysyczała śmierciożerczyni.
- Crucio- zaklęcie mknęło w stronę matki Hermiony , lecz ta zdążyła się rzucić przed matkę przyjmując zaklęcie na siebie. Dziewczyna nie krzyczała, nie chciała dać śmierciożercom satysfakcji.
- Oh jakież to słodkie , mamuśka masz bardzo odważną córeczkę , aż żal , że niedługo będziesz musiała się pożegnać z nią. - Wysyczał starszy Malfoy. Rzucił on panią Granger na ziemię , złapał Hermionę z głowę i wraz z Bellatrix teleportowali się. Oni zniknęli a pani Granger została sama w domu , czując ból w sercu z powodu swojej jedynej córki.
W norze
Fred obudził się siedząc na parapecie. Rozmasowując swój obolały kark spojrzał za okno. Coś mknęło między drzewami. Gdy to coś znajdowało się w ich ogródku chłopak zorientował się co to jest. To przecież patronus pod postacią wydry. ,,HERMIONA''. Chłopak zbiegł jak oszalały na dół gdzie zastał już resztę rodziny która okrążyła patronus
- Ktoś podszywa się pod moją mamę, potrzebuję pomocy , Hermiona. - wydra wypowiedziała zdanie z zniknęła pozostawiając po sobie nikłą powłokę. Fred myślał , że się przesłyszał ,, Hermiona w niebezpieczeństwie''. Te słowa huczały po jego głowie odbijając się głośnym echem.
- Musimy coś z tym zrobić ! - wykrzyczał Harry.
- Idę zawiadomić Zakon.- powiedziała jak w transie pani Weasley i wyszła do kuchni.
- Musimy działać teraz. Nie ma chwili do stracenia. - powiedział stanowczo Fred. Dla chłopaka liczyła się każda minuta. Po chwili w pokoju zaczęło się gromadzić coraz więcej osób. Przybyła Tonks z Lupinem i Moody oraz wielu arrorów. Wszyscy teleportowali się do domu państwa Granger. Wszędzie czuć było zapach magii i zaklęć niewybaczalnych. Weszli na piętro i skierowali się do pokoju gryfonki, a tam na łóżku dziewczyny leżała zapłakana matka gryfonki. Spojrzała się na nich z bólem w oczach i wyszeptała słowa przez ,które świat przyjaciół dziewczyny legł w gruzach.
- Zabrali ją , zabrali moją Mionkę.
- Kto? Kto zabrał pani Granger ?
- Nazywali się śmierciożercy...
**************************************************
Tadam ! :D Rozdział 2 :) Dziękuję za miłe komentarze . Następny rozdział już w najbliższy weekend ! :) Pozdrawiam !;)
- Hermiono kolacja !
Znowu, znowu trzeba tam zejść i słuchać jak się wszystkiego czepia. Jestem z nią sama w domu, tata już nie wytrzymywał i choć nie chciał mnie zostawić,to kazałam mu na jakiś czas pojechać do dziadków za miasto. Chociaż tam zazna chwilę spokoju.
-Ileż można na ciebie czekać bachorze ?!
Tak, to nie było podobne do matki Hermiony nawet jeśli kobieta nie była cierpliwą osobą to nigdy w życiu nie nazwałaby swojej jedynej córki ,,bachorem'' za bardzo kochała Hermionę. Dziewczyna zeszła na dół chowając swoją różdżkę w tylnią kieszeń, tak na wszelki wypadek. Ostatnio czarownica nie czuła się bezpiecznie w swoim domu. Miała przeczucie, że jest obserwowana. Dlatego poprosiła tatę aby wyjechał. To był jedyny sposób na uchronienie go. Mozolnie zeszła na dół do jadalni.
- Dłużej się nie dało ?! - dziewczyna usłyszała zimny ton głosu swojej matki.
- Przepraszam zamyśliłam się - rzekła pokornie nastolatka.
- Nie obchodzi mnie to, siadaj już.
Dziewczyna posłusznie usiadła na swoim miejscu przy stole zastanawiając się jak to możliwe, że jej matka tak szybko się zmieniła. Spojrzała w jej oczy, które zawsze były koloru mlecznej czekolady a teraz ? Teraz były czarne. W tym momencie gryfonka skojarzyła kilka faktów ,,Nie to nie możliwe''. Szybko wstała od stołu , dziękując i pognała do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i wyciągnęła różdżkę.
- Expectro Patronum. - wyszeptała. Z jej różdżki pojawił się jasny promyk a chwilę później stała przed nią srebrna wydra.
- Ktoś podszywa się pod moją mamę, potrzebuję pomocy , Hermiona - wypowiedziała krótka formułkę i kazała wydrze jak najszybciej dostać się do nory. Gdy wydra zniknęła z zasięgu wzroku Hermiony, jej drzwiami zadrżało a chwilę później wypadły one z zawiasów. W nich stanęła pani Granger, ale czy na pewno ?
- Co tu robiłaś tyle czasu ?
- Szukałam ciekawej książki do poczytania. - skłamała bez mrugnięcia okiem dziewczyna.
- Nie kłam mi tu w żywe oczy bachorze ! Mów - i w tym momencie stało się coś czego nastolatka nie przewidziała. Pani Granger wyciągnęła różdżkę z tylnej kieszeni. Dziewczyna zaniemówiła.
- Kim ty do cholery jesteś !? - zapytała z gniewem dziewczyna.
- Nie domyślasz się szlamo ?
W miejscu gdzie przed chwilą stała ,,matka'' dziewczyny w tym momencie stała Bellatrix Lestrange. Hermiona przetarła z niedowierzaniem oczy. Już miała wyciągnąć swoją różdżkę lecz poczuła ból w całym ciele. To śmierciożerczyni rzuciła na gryfonkę niewybaczalne zaklęcie. Zaklęcie Crucio. Po kilku minutach ból ustał. Dziewczyna spojrzała na kobietę stojącą przed nią, która patrzyła się na nią z szyderczym uśmiechem.
- Gdzie ... gdzie jest moja mama !?- zapytała z nienawiścią dziewczyna.
W tym momencie do pokoju gryfonki wszedł Lucjusz Malfoy trzymający jej matkę. Kobieta spojrzała na córkę z czułością.
- Mionka - wyszeptała zapłakała kobieta. Tak to była jej mama.
- Puśćcie ją ! Po co wam ona skoro macie mnie ? - zapytała dziewczyna. Za wszelką cenę chciała zyskać na czasie i ochronić rodzicielkę.
- Hmm... szlama ma rację , ale nie myśl , że twoja mamusia też nie poczuje bólu.- wysyczała śmierciożerczyni.
- Crucio- zaklęcie mknęło w stronę matki Hermiony , lecz ta zdążyła się rzucić przed matkę przyjmując zaklęcie na siebie. Dziewczyna nie krzyczała, nie chciała dać śmierciożercom satysfakcji.
- Oh jakież to słodkie , mamuśka masz bardzo odważną córeczkę , aż żal , że niedługo będziesz musiała się pożegnać z nią. - Wysyczał starszy Malfoy. Rzucił on panią Granger na ziemię , złapał Hermionę z głowę i wraz z Bellatrix teleportowali się. Oni zniknęli a pani Granger została sama w domu , czując ból w sercu z powodu swojej jedynej córki.
W norze
Fred obudził się siedząc na parapecie. Rozmasowując swój obolały kark spojrzał za okno. Coś mknęło między drzewami. Gdy to coś znajdowało się w ich ogródku chłopak zorientował się co to jest. To przecież patronus pod postacią wydry. ,,HERMIONA''. Chłopak zbiegł jak oszalały na dół gdzie zastał już resztę rodziny która okrążyła patronus
- Ktoś podszywa się pod moją mamę, potrzebuję pomocy , Hermiona. - wydra wypowiedziała zdanie z zniknęła pozostawiając po sobie nikłą powłokę. Fred myślał , że się przesłyszał ,, Hermiona w niebezpieczeństwie''. Te słowa huczały po jego głowie odbijając się głośnym echem.
- Musimy coś z tym zrobić ! - wykrzyczał Harry.
- Idę zawiadomić Zakon.- powiedziała jak w transie pani Weasley i wyszła do kuchni.
- Musimy działać teraz. Nie ma chwili do stracenia. - powiedział stanowczo Fred. Dla chłopaka liczyła się każda minuta. Po chwili w pokoju zaczęło się gromadzić coraz więcej osób. Przybyła Tonks z Lupinem i Moody oraz wielu arrorów. Wszyscy teleportowali się do domu państwa Granger. Wszędzie czuć było zapach magii i zaklęć niewybaczalnych. Weszli na piętro i skierowali się do pokoju gryfonki, a tam na łóżku dziewczyny leżała zapłakana matka gryfonki. Spojrzała się na nich z bólem w oczach i wyszeptała słowa przez ,które świat przyjaciół dziewczyny legł w gruzach.
- Zabrali ją , zabrali moją Mionkę.
- Kto? Kto zabrał pani Granger ?
- Nazywali się śmierciożercy...
**************************************************
Tadam ! :D Rozdział 2 :) Dziękuję za miłe komentarze . Następny rozdział już w najbliższy weekend ! :) Pozdrawiam !;)