Epilog
Rok po bitwie
Nigdy nie myślałam jak to będzie, gdy stanę nad jego grobem. Nie zastanawiałam się, nie miałam po co. Nie byliśmy sobie bliscy, po prostu znaliśmy się, czasami rozmawialiśmy, jednak czułam ze jest kimś w postaci przyjaciela. Był wtedy kiedy zaszła taka potrzeba. Przymknęłam oczy wspominając sobie mecze quidditcha. Lekki wiatr zabawił się moimi włosami. Wiedziałam, że to musi być on.
- Cześć Blaise. - wyszeptałam cicho, jednak wiedziałam, że on mnie usłyszy. - Brian ma się dobrze. Jest najlepszy na swoim roczniku. Ale tęskni za tobą, wszyscy tęsknimy. Profesor McGonagall bardzo go chwali. Chce żebyś był z niego dumny. Znając Ciebie pewnie jesteś. Cały czas wspominamy Cię. Nie martw się, nigdy o Tobie nie zapomnimy. Podobno Brianowi spodobała się jakaś dziewczyna, krukonka. Na razie nie chce nam nic więcej powiedzieć, ale spokojnie jak się czegoś dowiem to Ci wszystko opowiem, obiecuje. U mnie jak widzisz wszystko dobrze, mały Blaise rośnie jak na drożdżach, a co gorsza strasznie kopie. Chyba ma za mało miejsca Będzie świetnym graczem quidditcha, po mamusi oczywiście. - zaśmiałam się, wyobrażając sobie minę Zabiniego gdyby usłyszał o dziecku. Położyłam dłonie z czułością na swoim zaokrąglonym brzuchu. Spojrzałam na szary nagrobek, na zdjęcie na nim. Mulat uśmiechał się do mnie w charakterystyczny dla siebie sposób. W jego policzkach utworzyły się małe dołeczki. W oczach miał iskierki szczęścia, za to w moich zakręciły się łzy. - Dziękuję Blaise, za wszystko. Za to, że byłeś i jesteś. Dziękuję, że tyle razy ratowałeś moje życie. Dziękuję, byłeś prawdziwym przyjacielem.
Zamknęłam oczy, a po moich policzkach zaczęły płynąć słone krople. Wiatr zaczął wiać mocniej jak gdyby mulat chciał mnie ukołysać, abym się uspokoiła.
- Hermiono.- cichy szept rozniósł się po cmentarzu. Odwróciłam się i wpadłam w ramiona mojego ukochanego. Rudzielec pocałował mnie we włosy i delikatnie gładził po plecach. Wtulałam się w niego ufnie, mając nadzieję, że cały ból spowodowany wspomnieniami minie. Że wszystko będzie jak dawniej, że łzy, które znaczyły trasę na mojej twarzy ustąpią uśmiechowi.
-Oh Fred, on był taki młody. Za młody żeby umierać. - wyszeptałam to co od dawna leżało mi na sercu. Taka była prawda, ślizgon był za młody, on wcale nie musiał umierać. Mógł cieszyć się życiem. Mógł robić to co kochał, mógł opiekować się bratem. Mógł, a jednak...
- Kochanie Diabeł na pewno nie chciałby, żebyś płakała. Pamiętaj, że mały Blaise też odczuwa Twoje humory. - uśmiechnęłam się delikatnie na myśl o dziecku. - O widzisz od razu lepiej. A teraz wracajmy do domu, Brian ma coś ważnego nam do powiedzenia, podobno chodzi o tą krukonkę co mu się podoba. Mam nadzieję, że nie zamierza się z nią już ożenić.
Przymknęłam na chwilę oczy. Weasley miał rację. Mulat na pewno by nie chciał, żebym tak płakała. Musiałam wziąć się w garść. Dla Freda, Blaise'a i Briana. No i dla naszego dzieciątka. Wzięłam głęboki wdech i ostatni raz spojrzałam na zdjęcie chłopaka.
-Hermiono idziesz?
Swój wzrok skierowałam na rudowłosego. Stał kawałek ode mnie, z delikatnym uśmiechem i wyciągniętą dłonią w moim kierunku. Z uśmiechem złączyłam nasze ręce i wolnym krokiem udaliśmy się w stronę wyjścia na cmentarz.
Rok temu razem wkroczyliśmy w dorosłość, razem postanowiliśmy ją przeżyć. Bo gdy ma się przy sobie ukochane osoby nic więcej do szczęścia nie potrzeba. A patrząc w niebo zawsze będę miała przed oczami obraz Blaise'a Zabiniego, ślizgona, który stał się moim przyjacielem i uratował mi życie. Mojego prywatnego anioła stróża.
,,Kiedyś na pewno się spotkamy, ale to jeszcze nie teraz."
**************
Cóż mogę powiedzieć. To koniec. Fred i Hermiona. Para, która od zawsze była, jest i będzie w moim sercu. Od zawsze z chęcią o niej czytam, a także i piszę.
Nie myślałam, że tak ciężko będzie mi napisać te kilkanaście zdań do Was. Nie chce się jednak żegnać. Pragnę Wam z całego serca podziękować. Za wspieranie, za wszystkie komentarze, za to że byliście ze mną od 5 listopada 2012. Ze mną, Fredem i Hermioną. Dziękuję za to, że mimo słabszych momentów, braków postów były jakieś osoby, które tu zaglądały.
Nie myślałam, że tak ciężko będzie mi napisać te kilkanaście zdań do Was. Nie chce się jednak żegnać. Pragnę Wam z całego serca podziękować. Za wspieranie, za wszystkie komentarze, za to że byliście ze mną od 5 listopada 2012. Ze mną, Fredem i Hermioną. Dziękuję za to, że mimo słabszych momentów, braków postów były jakieś osoby, które tu zaglądały.
Chce teraz nabrać siły, poprawić pisanie i wróć tutaj z nową historią.
Najpierw jednak ,,Para w Gryffindorze" przeniesie się na pdf, poprawiona, z drobnymi zmianami. Więc jeśli ktoś chce taki plik proszę śmiało pisać :)
Dziękuję jeszcze raz.
Epilog miał być inny, jednak w jakiś sposób Blaise też jest dla mnie ważny i nie potrafiłam go pominąć od tak.
Epilog miał być inny, jednak w jakiś sposób Blaise też jest dla mnie ważny i nie potrafiłam go pominąć od tak.
Do napisania Kochani.
Wasza Mania :)