Rozdział 24
I nastała długo przez wszystkich wyczekiwana sobota. Pogoda jednak nie była tak sprzyjająca jak w zeszłe tygodnie. Co jakiś czas przez burzowe chmury przebijały się promienie słońca. Pogoda niby przygnębiająca, a jednak ja miałam dużo energii i pozytywnego nastroju. Jak na skrzydłach poleciałam do łazienki wykonać poranną toaletę. Chciałam się dzisiaj ubrać inaczej. Tak, aby wyróżniać się z tłumu. Dlatego też założyłam czarno-szaro-białe leginsy w dziwny wzorek, czarne vansy, ciemno szarą bluzę z wąsami i czapkę też oczywiście czarną. Swoje loki wyprostowałam a oczy podkreśliłam kreskami i tuszem do rzęs.
Zadowolona z efektu wyszłam z łazienki i skierowałam się do Pokoju Wspólnego. Gdy tylko do niego weszłam wszyscy zwrócili na mnie swój wzrok, a niektórzy śmielsi chłopcy zaczęli gwizdać. Wzrokiem zaczęłam szukać mojej grupy. Znalazłam ją siedzącą na kanapie tyłem do mnie. Po chwili jednak w moją stronę odwrócił się George, któremu na mój widok szczęka opadła. Zaczął ruszać ustami jak ryba bez wody przy okazji trącając swojego bliźniaka. Gdy ten tylko się odwrócił miał podobną minę. Za nim odwróciła się reszta chłopców. Każdy był oszołomiony tym jak wyglądam. Złapałam jedną ręką skrawek bluzy na dole a drugą ręką złapałam rękaw i przysunęłam go sobie do policzka. Usłyszałam jak kilku chłopców wzdycha. Czekałam na jakikolwiek ruch ze strony mojego chłopaka i doczekałam się. Powoli jakby ostrożnie podchodził do mnie z tym swoim uśmiechem. Gdy był już blisko złapał mnie za dwie ręce i delikatnie pocałował.
- Jesteś piękna Hermiono. - wyszeptał mi na ucho. Zarumieniłam się pod wpływem jego słów. Bądź co bądź nigdy nie byłam odporna na komplementy. Uśmiechnęłam się do niego i teraz ja go delikatnie pocałowałam. On objął mnie w tali a ja stanęłam na palcach, ponieważ Fred był ode mnie sporo wyższy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 9.40.
- Muszę już iść. - powiedziałam do rudzielca kiedy skończyliśmy pocałunek. Widziałam jego smutną minę, lecz nic nie mogłam na nią poradzić. - Jeśli chcesz bym wyglądała pięknie na balu to musisz mnie puścić kochanie.
- Ty zawsze będziesz wyglądać pięknie nawet w starym dresie i wyciągniętej bluzce. - powiedział to tak, że moje kolana zmiękły, lecz jednak puścił mnie i pocałował w policzek. - idź już dopóki się nie rozmyślę.
Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Wybiegłam z pokoju wspólnego i pognałam pod Wielką Salę. Po drodze słyszałam gwizdy i teksty typu ,,Jaka lasencja'' , ,,Jak myślisz kto to ?'' itp. Luna już na mnie czekała, uśmiechnęła się widząc mój strój, ale nie skomentowała go. Razem ruszyłyśmy na podbój sklepów. Chodziłyśmy od jednego do drugiego z nadzieją znalezienia wymarzonej sukienki. Pełne nadziei weszłyśmy do małego, lecz przytulnego sklepiku. Od razu podeszłyśmy do wieszaków i już po chwili obydwie miałyśmy w rękach prawdziwe dzieła sztuki mody. Obydwie weszłyśmy do przymierzalni, aby przymierzyć swoje kreacje. Wcześniej jednak dobrałyśmy sobie buty i inne dodatki. Na TRZY CZTERY wyszłyśmy i obydwie zaniemówiłyśmy na swój widok. Luna była ubrana w kwiecisty gorset, niebieską spódniczkę i złociste buty na obcasie. Gorset i spódniczka pasowały idealnie i sprawiały wrażenie jakby były jedną sukienką.
Ja natomiast byłam ubrana w brązowo-beżową sukienkę, której góra była wykonana ze skóry. Buty były również brązowe i na obcasie.
Spojrzałyśmy na siebie i już wiedziałyśmy o co chodzi.
Bierzemy.
Razem podeszłyśmy do kasy i ciesząc się jak małe dziewczyny z nowej lalki barbie skierowałyśmy się do Trzech Mioteł na kremowe piwo aby uczcić udane zakupy.
*
Nadszedł 30 października. Tak długo wyczekiwany dzień przez wszystkich uczniów. Właśnie szykowałam się na bal. Robiłam makijaż i zakręcałam za pomocą zaklęcia włosy, aby mieć małe loczki. W pokoju rozbrzmiewały różne piosenki dochodzące z przenośnego radia. Była już 18.30 a o 18.40 byłam umówiona z Fredem w Pokoju Wspólnym. Ostatnie poprawki, ostatnie spojrzenie w lustro i gotowe. Musiałam przyznać, że ta stylizacja bardzo mi się podobała. Schodziłam po schodach powoli i z gracją tak aby nie upaść. Na kanapie już siedział mój książę z bajki. Gdy tylko mnie zobaczył zaniemówił, jednak szybko się otrząsnął.
*
Nadszedł 30 października. Tak długo wyczekiwany dzień przez wszystkich uczniów. Właśnie szykowałam się na bal. Robiłam makijaż i zakręcałam za pomocą zaklęcia włosy, aby mieć małe loczki. W pokoju rozbrzmiewały różne piosenki dochodzące z przenośnego radia. Była już 18.30 a o 18.40 byłam umówiona z Fredem w Pokoju Wspólnym. Ostatnie poprawki, ostatnie spojrzenie w lustro i gotowe. Musiałam przyznać, że ta stylizacja bardzo mi się podobała. Schodziłam po schodach powoli i z gracją tak aby nie upaść. Na kanapie już siedział mój książę z bajki. Gdy tylko mnie zobaczył zaniemówił, jednak szybko się otrząsnął.
- Mam najpiękniejszą dziewczynę, która wygląda jak bogini. - powiedział Fred znowu mi słodząc,a mi znowu na policzki wyszły diabelskie rumieńce.
- To będzie niezapomniany bal kochanie. - powiedziałam szepcząc.
- To będzie nasz bal kochanie. - wyszeptał wprost w mojego usta rudzielec.
Nawet nie mieli pojęcia, że ten bal rzeczywiście będzie niezapomniany, ale w nie tak bardzo pozytywnym sensie dla nich.
*****************************************
Ah wybaczcie :( Wybaczcie, że nic się nie pojawiało przez tak długi czas. Postaram się to naprawić i dodawać regularnie jeśli ktoś to jeszcze wgl czyta. Rozdział nie krótki, lecz do najdłuższych też nie należy. Obiecuję poprawę. Do napisania czytelnicy :)
Ah wybaczcie :( Wybaczcie, że nic się nie pojawiało przez tak długi czas. Postaram się to naprawić i dodawać regularnie jeśli ktoś to jeszcze wgl czyta. Rozdział nie krótki, lecz do najdłuższych też nie należy. Obiecuję poprawę. Do napisania czytelnicy :)